"Polska wzywa do powtórzenia procesu wyborczego na Białorusi. Wezwanie jest dosyć kategoryczne i jasne" - mówi w Rozmowie w samo południe w RMF FM wiceszef MSZ Marcin Przydacz. "Mówimy o szeregu nieprawidłowości, nie zostali dopuszczeni międzynarodowi obserwatorzy, istnieje obiektywna konieczność powtórzenia tego procesu" - podkreśla gość Pawła Balinowskiego. "Polska jedzie na (jutrzejsze – przyp. red.) spotkanie Rady Europejskiej z mocnym przekonaniem o konieczności zabrania twardego głosu w duchu jedności przez UE, przez Radę Europejską. UE musi mówić językiem twardym. Będziemy się domagać dyskusji o przyszłości, jest na stole dyskusja o sankcjach personalnych" - zapewnia Przydacz.
To jest oczywiście scenariusz najbardziej niepożądany i my jako państwo sąsiednie absolutne nie chcielibyśmy tego typu sytuacji na Białorusi. Nie chcielibyśmy również zrywania czy zamrażania kontaktów - odpowiedział w Rozmowie w samo południe w RMF FM Marcin Przydacz, zapytany, czy w przypadku stłumienia przez Łukaszenkę protestów, Polska zerwie stosunki z Białorusią. Uważamy, że na poziomie także i sąsiedzkim powinniśmy starać się utrzymywać kanały dialogu otwarte. Myśmy ostrożnie inwestowali w to ograniczone zaufanie przez ostatnich kilka lat, dzięki temu też udało się uzyskać kilka wymiernych kwestii w relacjach polsko-białoruskich, ku dobru chociażby Polaków mieszkających na Białorusi, ku dobru polityki historycznej prowadzonej przez rząd Rzeczpospolitej. Chcielibyśmy móc mieć te kanały otwarte. Natomiast w sytuacji, w której powrócą krwawe tłumienia tych protestów, będziemy wspólnie z innymi partnerami europejskimi starać się na to reagować. I każdy scenariusz jest tutaj możliwy - dodał wiceminister spraw zagranicznych.
Paweł Balinowski zapytał też, czy Polska próbowała nawiązać kontakt z prezydentem Białorusi. Nie mam wiedzy na ten temat, żeby pan premier Morawiecki rozmawiał z prezydentem Łukaszenką. Była inna propozycja - prezydenta Andrzeja Dudy, wspólnie z prezydentami państw bałtyckich, o chęci nawiązania dialogu, pełnienia mediatora między społeczeństwem a władzą białoruską, oczywiście opartego o pewne warunki - tym warunkiem było chociażby zaprzestanie stosowania przemocy. I ta propozycja ze strony Łukaszenki została publicznie odrzucona na wiecu - powiedział, że nie chce, żeby ktokolwiek ingerował w jego sposób sprawowania władzy, nie jest gotowy do dialogu - odpowiedział Przydacz.
Wiceminister odniósł się też do manewrów wojskowych przy granicy białorusko-polsko-litewskiej. Te ćwiczenia były zapowiedziane już dużo wcześniej. To ma oczywiście związek z sytuacją zewnętrzną - jak rozumiem władze w Mińsku chcą nieco przestraszyć, nie tylko społeczność międzynarodową, ale przede wszystkim swoich obywateli. To jest trochę sytuacja przypominająca lata 80. w Polsce. Nie notujemy w tym momencie żadnych zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa polskiego, ale na bieżąco montujemy tę sytuację i przekazujemy te informacje do pana premiera czy prezydenta - mówił Przydacz.
W Rozmowie w samo południe w RMF FM pojawił się też wątek koronawirusa. Czy istnieje ryzyko, że wraz ze wzrostem zachorowań w Europie, Polska znów zamknie granice. W razie bardzo negatywnego scenariusza rozwoju epidemii w innych krajach, są brane pod uwagę scenariusze, że część restrykcji będzie wracać. Myślę, że to nie będzie aż tak ostra reakcja, jak była na samym początku. Powrotu do takiego pełnego zamknięcia na tym etapie nie będzie. Natomiast wszystko zależy od tego, co się będzie działo w przyszłości - powiedział Przydacz.