Niecodzienna wpadka poszukiwanego przestępcy w Bielsku-Białej. Przelatujący w pobliżu śmigłowiec tak go przestraszył, że mężczyzna widząc policyjny patrol, od razu rzucił się na ziemię. Dopiero potem wyjaśniło się, że był to prywatny śmigłowiec, który w tym miejscu znalazł się przypadkowo.

Mężczyzna ukrywał się od trzech lat. Był poszukiwany czterema listami gończymi. Wcześniej trafił do więzienia za oszustwa, kierowanie samochodem po alkoholu oraz niepłacenie alimentów. Któregoś dnia wyszedł na przepustkę i już z niej nie wrócił. Teraz bielscy policjanci odkryli, że ukrywa się w lesie, w dzielnicy Straconka. Mieszkał w porzuconym kontenerze.

Kiedy policjanci byli pewni, że mężczyzna jest na miejscu, postanowili go zatrzymać. Przypadek sprawił, że kiedy radiowóz na sygnale jechał polną drogą, w okolicy kontenera pojawił się też śmigłowiec.

Mężczyzna nawet nie próbował uciekać, od razu z rękami na głowie położył się na ziemi. Co chwilę starał się także spoglądać w górę na śmigłowiec - mówi Elwira Jurasz z policji w Bielsku-Białej.

Wszystko wyjaśniło się w czasie przesłuchania. Prywatny śmigłowiec, który znalazł się tam przypadkiem, mężczyzna uznał za policyjny helikopter. Jak powiedział w czasie przesłuchania, zobaczył też radiowóz oraz policjantów i myślał, że to gigantyczna obława na niego z ziemi i z powietrza. Spodziewał się, że lada moment ze śmigłowca na linach zaczną się zsuwać antyterroryści, żeby go zatrzymać. Dlatego też od razu się poddał - opisuje Elwira Jurasz.

Mężczyzna znowu jest w więzieniu, gdzie oprócz zaległego wyroku będzie musiał spędzić dodatkowe lata za to, że nie wrócił w przeszłości z przepustki i ukrywał się.

(abs)