Miała być wielka korupcja, a proces toczy się jedynie w sprawie przekroczenia uprawnień. Sądowy finał sprawy Zbigniewa Maja, byłego komendanta głównego policji.
Ruszył tajny proces byłego komendanta głównego policji. Po siedmiu latach śledztw sąd rozpoczął rozpatrywanie sprawy Zbigniewa Maja, którego śledczy ostatecznie oskarżyli o ujawnienie dziennikarzom informacji na temat toczących się postępowań.
Komendant Zbigniew Maj na początku 2016 roku zrezygnował ze stanowiska w związku z - jak twierdził - prowokacją, którą mieli przeprowadzić wobec niego funkcjonariusze CBA.
W wyniku ich działań na przełomie stycznia i lutego 2016 roku w Łodzi i Poznaniu ruszyły śledztwa w sprawie podejrzeń korupcyjnych zachowań, których Zbigniew Maj miał się dopuścić pracując jeszcze w Centralnym Biurze Śledczym.
Po trzech latach i po przesłuchaniu ponad 2 tysięcy świadków śledztwo w Łodzi umorzono ze względu na brak cech przestępstwa. Także poznańskie śledztwo zakończyło się niczym. Jednocześnie prokuratura wszczęła postępowanie z urzędu o przekroczenie uprawnień przez CBA w związku z działaniami operacyjnymi tej służby przeciwko Majowi. Śledczy byli jednak zmuszeni umorzyć to postępowanie, bo szefostwo CBA mimo wniosków prokuratury odmówiło przekazania dokumentów i jakichkolwiek informacji w sprawie działań swoich funkcjonariuszy wobec komendanta policji.
To jednak nie skończyło zainteresowania służb i prokuratury Zbigniewem Majem. Nowe śledztwo wszczął wobec niego podkarpacki wydział Prokuratury Krajowej. Podstawą postępowania były materiały operacyjne - podsłuchane rozmowy telefoniczne komendanta Maja z poprzednich, umorzonych postępowań. Co ważne Zbigniewa Maja podsłuchiwano, gdy był urzędującym szefem policji.
W tym śledztwie usłyszał pierwotnie 10 zarzutów za przeprowadzenie 10 rozmów z dziennikarzami o sprawie poszukiwań brutalnego zabójcy Kajetana P., a także o sprawie zabójczyni z Garwolina Luizie K.. Prokuratura twierdzi, że Maj, "ujawniając te informacje, działał na szkodę interesu publicznego i narażał na szkodę interes prowadzonych postępowań". Jego obrońcy twierdzą natomiast, że - rozmowy z dziennikarzami nie miały wpływu na przebieg postępowania: zabójczynię z Garwolinie zatrzymano od razu, Kajetana P. po 20 dniach. Zatrzymania dokonała elitarna grupa "Łowców cieni" założona przez Zbigniewa Maja. Dodatkowo obrońcy twierdzą, że komendant główny był dysponentem informacji z tych postępowań, mógł udzielać informacji na ich temat, więc nie ma mowy o bezprawnym ich ujawnieniu.
Ostatecznie akt oskarżenia objął 5 zarzutów. Trzy dotyczą przekroczenia uprawnień przez rozmowy z dziennikarzami, dwa - podżegania do przekroczenia uprawnień dwóch byłych dyrektorów delegatur CBA. Chodzić też miało o uzyskanie informacji z postepowań. Żaden z trzech oskarżonych nie przyznał się do winy.
Nie czuję się winny, wierzę, że sąd to potwierdzi - mówi RMF FM Zbigniew Maj, zwracając jednocześnie uwagę na przewlekłość postępowania organów ścigania w jego sprawie - od wszczęcia pierwszego śledztwa, do rozpoczęcia przewodu sądowego minęło 7 lat. Kolejny termin rozprawy sąd wyznaczył na połowę maja.