Związkowcy z Solidarności, którzy przez dwa dni protestowali przed kancelarią premiera przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego, przeszli pod Sejm. Zamierzają pozostać tam do piątku, kiedy posłowie mają głosować nad wnioskiem Solidarności o referendum w sprawie reformy emerytalnej.
Kilkuset członków śląsko-dąbrowskiej Solidarności spędziło ostatnią noc w namiotach, rozstawionych pod kancelarią premiera. Rano przy wtórze bębnów przeszli przed Sejm. Na czele pochodu nieśli wbite na pale kukły premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego.
Demonstracja pod Sejmem rozpoczęła się od okrzyków: "Do roboty" czy "Chcesz popierać partię czynem, to umieraj przed terminem". Związkowcy uderzali kaskami w chodniki, wybuchło kilka petard.
W ciągu dnia związkowców ze Śląska i Zagłębia mają zmienić członkowie Solidarności z regionu mazowieckiego.
Protest Solidarności w stolicy trwa od poniedziałku. Na początek związkowcy rozłożyli swoje namiotowe miasteczko przed kancelarią premiera. Szef regionu gdańskiego Solidarności Krzysztof Dośla przypomniał wtedy postulaty z sierpnia 1980 roku, m.in. postulat 14.: "Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 55 lat, a dla mężczyzn do 60 lub przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 dla mężczyzn bez względu na wiek". O to dopominali się strajkujący robotnicy w zakładach Wybrzeża w 1980 roku, to poparli pracownicy całej Polski w strajku sierpniowym - mówił.
Wczoraj związkowców z Gdańska zmienili przed budynkiem KPRM górnicy ze Śląska i Zagłębia. Przywieźli tradycyjnie transparenty, trąbki, gwizdki i bębny, ale też nowe gadżety. Przygotowali trumnę symbolizującą pracę do śmierci oraz kukły Donalda Tuska i Jacka Rostowskiego, które ustawili naprzeciw wejścia do kancelarii premiera. Kukły miały na szyjach tabliczki: "Zdradziłem i okłamałem naród" oraz "Byłem oszustem i kłamcą".
Utworzenie w stolicy związkowego "miasteczka sprzeciwu" szef Solidarności Piotr Duda zapowiedział w ubiegłym tygodniu po fiasku rozmów z premierem. Na posiedzeniu Komisji Trójstronnej w Centrum "Dialog" w Warszawie związkowcy usłyszeli od Donalda Tuska twarde "nie" dla przeprowadzenia referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. 67 - od tego, mówi pan premier, nie ma odwrotu - relacjonował później Duda.
Jedyne możliwe ustępstwo, o jakim na spotkaniu mówił Tusk, to ewentualne złagodzenie reformy. Miałoby ono polegać na przechodzeniu na emeryturę wcześniej niż w wieku 67 lat, ale pod warunkiem, że potencjalny emeryt zdążyłby zgromadzić w ZUS-ie odpowiednio wysoki kapitał. Żadne obietnice jednak nie padły. Szef rządu zapowiedział tylko gotowość do przeanalizowania wariantów złagodzenia reformy.