"To czystki polityczne godzące w ludzi i dobry wizerunek uczelni" - mówili uczestnicy protestu przed Uniwersytetem Pedagogicznym w Krakowie. Przed budynkiem pojawili się studenci, pracownicy oraz osoby zwolnione z uczelni. Twierdzą, że z powodu zmian restrukturyzacyjnych, zwolniono prawie sto osób. Najczęściej bez uzasadnienia.
"Dzisiaj zorganizowaliśmy pikietę, ponieważ zwolnienia nie ustały. Od pół roku odbywają się one z licznymi naruszeniami. Dla naszej społeczności są skandaliczne w wielu aspektach. W ostatnim czasie zaczęto także wręczać wypowiedzenia albo zwalniać dyscyplinarnie związkowców, w tym osoby chronione prawem. Dlatego weszliśmy w spór zbiorowy z pracodawcą" - mówi Nina Podleszańska z Inicjatywy Pracowniczej.
Protestujący żądają m.in. przywrócenia do pracy osób - ich zdaniem - zwolnionych nielegalnie.
"Trudno dociekać przyczyn. Władze uczelni uważają, że wszystkie zmiany związane są z restrukturyzacją i złym stanem finansowym. Nie jest to prawdą. Mamy też do czynienia z przejęciem części funkcji zazwyczaj wypełnianych przez rektora, przez kanclerza, z którym nie da się rozmawiać" - dodaje Podleszańska.
"To nie koniec protestów, bo to nie koniec represji wobec pracowników" - podkreśla profesor Janusz Majcherek, były dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii zwolniony z krakowskiej uczelni.
"Represje w tej chwili dosięgają tych, którzy wcześniej śmieli protestować w obronie protestujących pracowników. To jest jakaś obsesja i obłędna strategia, która doprowadza do zdemolowania tej uczelni. Od kilku lat szef Solidarności prowadził konsekwentną propagandę o rzekomej upadłości finansowej uczelni. Są sprawozdania finansowe i audyty - także te pochodzące z ministerstwa - które potwierdzają, że nie ma i nie było żadnych problemów finansowych. Dowodem na to jest także fakt, że ostatnio kupiono za kilkanaście milionów złotych stary Fort w Bronowicach, gdzie będą instalowane instytucje uczelni. Nie ma i nie było problemów finansowych, więc podstawowy pretekst do zwolnień jest fałszywy" - zaznacza Majcherek.
"To jest jakieś spotkanie, które organizuje KOD, czyli żadna organizacja powiązana bezpośrednio z uczelnią" - twierdzi natomiast kanclerz Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie Krzysztof Wąsowicz.
Jego zdaniem, sytuacja finansowa uczelni była zła, konieczny był więc plan restrukturyzacji.
"Wyniki są już pozytywne. Uzyskaliśmy równowagę finansową. Regulujemy na bieżąco wszystkie zobowiązania w tym pensje dla pracowników. Nie można powiedzieć, że to jest działanie nastawione na redukcję zatrudnienia. Wykorzystujemy wszystkie możliwości zbilansowania finansów uczelni. Jest przyjęta pewna polityka kadrowa, która jest skutecznie realizowana. Jest policzone, ile mamy studentów na określonych kierunkach, ile mamy badań i na tej podstawie jest wyznaczona liczba pracowników naukowych, która jest niezbędna do obsługi tych procesów" - tłumaczy Krzysztof Wąsowicz.
W ciągu roku zwolniono 45 osób z kadry akademickiej i 27 osób z administracji uczelni.
"To prawda, że uczelnia zakupiła fort w Bronowicach za 16 milionów złotych" - powiedział nam kanclerz. Są to jednak dwie różne rzeczy. To są dwa różne obszary. Jeden to obszar działalności bieżącej, drugi inwestycyjnej uczelni. Nie da się prowadzić działalności bez inwestowania, bo inaczej pogłębiałaby się strata. Środki, które pochodzą na inwestycje, nie są finansowe ze środków przeznaczonych na działalność naukowo-dydaktyczną" - podkreśla kanclerz Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.