Niemal wszyscy zatrzymani po zamieszkach w Warszawie w Święto Niepodległości zostaną zwolnieni do domów. Nawet tych 35 bandytów, którzy usłyszeli zarzut czynnej napaści na policjantów. Prokuratura nie zamierza bowiem wnosić o tymczasowe aresztowanie wobec żadnego z 210 zatrzymanych.
Jak wyjaśnia rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska, nie ma potrzeby sięgać po najcięższy środek zapobiegawczy. Wystarczy dozór policji, który prokuratura zastosowała wobec 33 oskarżonych - mówi.
Może być jednak drugi powód odstąpienia od próby tymczasowego aresztowania osób atakujących policjantów. Wiele wskazuje na to, że zgromadzony materiał dowodowy był za słaby i sąd mógłby odrzucić wnioski o areszt. Oczywiście zdarzenia były dynamiczne i zgromadzony materiał dowodowy jest taki, jaki udało się zgromadzić w przeciągu tych dwóch dni - tłumaczy Lewandowska.
Rzeczniczka dodaje, że prokuratura posługuje się jedynie materiałem dowodowym zgromadzonym przez policję. Będzie on nadal gromadzony. Jest trochę czasu, bo osoby z najcięższymi zarzutami czynnej napaści na policjanta dopiero staną przed sądem. Ponieważ mogą usłyszeć karę nawet 10 lat więzienia muszą być sądzenie w zwykłym a nie przyspieszonym trybie. Na razie idą do domu. Jedyne osoby, które pozostaną za kratami to dwóch mężczyzn, którzy usłyszeli wyroki 3 miesięcy bezwzględnego więzienia za naruszenie nietykalności policjanta.