"To będzie zachwianie równowagi rynku mediów. Wprowadzanie nowych rozwiązań i opodatkowanie reklam w mediach, które tylko z reklam się utrzymują nie ma żadnego uzasadnienia" - tak pomysł Ministerstwa Finansów, które chce nałożyć na wolne media - nowy podatek - komentuje medioznawca prof. Tadeusz Kowalski z UW.
Zawsze będą jakieś media, ale po wprowadzeniu haraczu - większość będzie uzależniona od finansów rządu. A to oznacza, że publikując treści, wybierając tematy, szukając informacji media będą unikać tematów niewygodnych dla władzy, bo od tego będzie zależeć ich przetrwanie - tłumaczy prof. Tadeusz Kowalski.
Jak skazuje, skutkiem wprowadzenia podatku od mediów będzie przede wszystkim ograniczenie wyboru i dostępu do wiarygodnej informacji.
Prof. Kowalski zaznacza, że środki zabrane w ten sposób mediom komercyjnym - utrzymującym się wyłącznie z reklam - zapewne trafią do mediów prorządowych, które już są zasilane gigantycznymi kwotami. Dlatego zachwiana zostanie równowaga na rynku. Część mniejszych nadawców zbankrutuje.
RMF FM i RMF24.pl, stojąc zawsze po stronie swoich Słuchaczy i Czytelników, również popierają akcję i dołączyły do protestu przeciwko nowemu podatkowi obciążającemu media.
Mariusz Piekarski, RMF FM: Jaki byłby skutek wprowadzenia podatku, daniny, opłaty od reklam, jakkolwiek nazwiemy to, co chce narzucić mediom rząd? Jaki będzie skutek dla mediów, a przede wszystkim dla widzów, słuchaczy, czytelników?
Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca, Uniwersytet Warszawski: Te skutki trzeba podzielić na krótko i długookresowe. W krótkim czasie zapewne nie będzie od razu zauważalnych zmian. Natomiast w dłuższym czasie zdecydowanie będzie tak, że środki, zwłaszcza 35 proc. tego przewidywanego fundusz będzie trafiało do mediów, które są szczególnie bliskie władzy. W związku z tym nastąpi zdecydowana nierównowaga. Mamy bowiem sektor mediów wspierany przez budżet państwa bardzo obficie, z różnymi dotacjami, który jednocześnie rywalizuje ze wszystkimi pozostałymi na rynku reklamy no i jest duże prawdopodobieństwo, że pewna część tych środków wróci do tych mediów oraz do innych, które są zdecydowanie bliskie rządowi. Będzie to zachwianie równowagi na rynku. Skutek oczywiście może być również taki, że w przypadku mediów słabszych, lokalnych istnieje zagrożenie, że one po prostu znikną z rynku, dlatego że będą musiały podnieść ceny reklam, co jest nieuchronne. Ci, którzy trochę znają bliżej branżę np. radiową, wiedzą dość dobrze, że radio ma do czynienia z domami mediowymi, dużymi reklamodawcami, z którymi bardzo ciężko się negocjuje każdy rabat i oni nie są bardzo skłonni do ustępstw. A teraz nie będzie wyjścia, tylko trzeba będzie jakąś część kosztów przerzucić na rosnące ceny. Pytanie więc jest jakie te ceny będą. To może być ogromny problem dla dużej części mediów. Na dodatek właściwie całkowicie niepotrzebny. To jest jakiś dodatkowy balast. Reklama jest rzeczą naturalną. Media utrzymują się z reklamy, dzięki temu mamy do nich dostęp w zasadzie za darmo, więc wprowadzanie takich rozwiązań nie ma żadnego uzasadnienia.
A skutek dla widza, słuchacza, czytelnika? Bo dziś dziś widz, słuchacz, czytelnik widzi czarny monitor telewizora, słyszy, że w radiu nie ma informacji, do których był przyzwyczajony, które włączał i dostawał i wszystkie największe portale są wyłączone, informują o proteście. Jaki może być skutek wprowadzenia tego podatku z punku widzenia odbiorcy, czego nie dostanie, co może stracić?
Nie wątpliwie może ulec zubożeniu możliwość wyboru, bo jakieś media oczywiście zawsze będą istniały. Natomiast może to być sytuacja zbliżona do tej, z którą mamy do czynienia na Węgrzech, gdzie pole wyboru w sensie jakości i wymowy informacji, czy też publicystki jest dość jednoznacznie przyporządkowane grupom rządzącym. To chyba nie o to chodzi. Polski system medialny jest pluralistyczny, czyli bardzo zróżnicowany i to jest po prostu zagrożenie dla pluralizmu, ponieważ mechanizmy, które tutaj się wdraża sprzyjają temu, żeby władza publiczna coraz bardziej wpływała na sektor mediów. A władza publiczna ma to do siebie, że będzie starała się sobie te media podporządkować. W związku z tym z punktu widzenia odbiorców to będzie zubożenie możliwości wyboru.
Rozumiem, że pan nie wierzy w Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów, do którego ma trafiać 35 proc. z tego podatku i potem będzie redystrybuowane z powrotem do mediów?
Sam mechanizm jest, moim zdaniem, idiotyczny. Już pomijam mechanizm, bo o tym jak będą wydatkowane te środki będzie decydowało 5 urzędników: 3 wyznaczonych przez ministra kultury, 1 przez ministra finansów i 1 przez ministra ds. informatyzacji. Jak to ministrowie - to są postaci polityczne. Oni wyznaczą urzędników, którzy będą robić to, co im każą. Nie widzę żadnej racjonalności tego, żeby rząd ingerował w działalność mediów. To w ogóle nie jest rola. Jeżeli rząd chce mieć lepszą informację to niech sobie zatrudni lepszych fachowców w służbach informacyjnych, niech prowadzi sensowną politykę informacyjną. To jest zadanie rządu. Natomiast ingerowanie w zawartość mediów, narzucanie mediom jakiegoś porządku, czy tak zwane nasycanie treściami... Ja nie wiem, my tu robimy polską zawartość przecież, rozmawiamy po polsku. Ja w ogóle tego nie rozumiem, dlaczego raptem rząd czuje się... 5 urzędników ma czuć się mądrzejsi od dziesiątek zawodowych redaktorów, wydawców, dziennikarzy, którzy codzienną pracą budują sektor kreatywny w Polsce. To jest jakiś nonsens zupełny. Ja w to nie wierzę. Mamy szereg przykładów, że władza publiczna dość lekceważąco obchodzi się z finansami publicznymi: tak zwane nie-wybory, zakupy w MZ bardzo dziwne, czy choćby nawet ten Fundusz Inwestycji Lokalnych, który trafił tylko wyłącznie do swoich. Nie zmam zaufania do kwestii postępowania w tym zakresie.
A będzie pana zdaniem bezpośrednie przełożenie - jeżeli nie dziś, czy jutro - to za miesiąc za rok, na treści w mediach, które się będą pojawiały. Jakość tych treści, to co dostanie odbiorca po wprowadzeniu tego podatku?
Przełożenie oczywiście może być. Jedni będą uciekali od polityki, dlatego, że nacisk władzy będzie jeszcze bardziej widoczny. Będzie jeszcze większa komercjalizacja. Więcej treści dowolnych, ale uciekających od polityki. Ci, którzy będą zajmowali się polityką i sprawami społecznymi będą coraz bardziej ostrożni. Z dużą rozwagą będą się zastanawiać, czy przedstawiać różne punkty widzenia, czy jednak nie zacząć wyciszać pewnych emocji. Ucierpi na tym jakość publicystyki. Zwiększy się natomiast funkcja rozrywkowa, typowe, charakterystyczne dla systemów totalitarnych ogłupianie, skupianie uwagi na czymkolwiek, co nie ma większego znaczenia, ale odrywa od rzeczywistości, zajmuje czas i odrywa od oceny tego co bieżące.