Po powołaniu rzecznika ds. dyscypliny SLD kontynuuje - jak twierdzi - działania oczyszczające. Leszek Miller zapowiedział weryfikację członków partii. Pomysł ten dość sceptycznie oceniła już część liderów Sojuszu. Czy więc rzeczywiście SLD oczyści swe szeregi z nieuczciwych ludzi?

Weryfikacja, którą zapowiedział premier - ma polegać na wypełnieniu rozbudowanych ankiet, które następnie w tajnym głosowaniu akceptować będą władze partii. Trudno oczekiwać, by taka „czystka” rzeczywiście przyniosła jakieś efekty. Prawdopodobnie skończy się tylko na usunięciu tych, którzy nie angażują się w życie partii.

Gdyby tak podobną weryfikację – jeszcze niedawno - przeprowadzić w Satarachowicach, zapewne nic by nie wykazała. A poświadczyłby to nawet szef wojewódzkiego SLD Henryk Długosz.

Sens weryfikacji poważnie osłabia także to, że właściwie żadnej roli nie odgrywa w niej świeżo powołany rzecznik dyscypliny. Koła, zarządy partii

od tego są powołane; one powinny dokonywać oceny członków organizacji - mówi Włodzimierz Nieporęt. Natomiast ja sądzę, że do mnie napłyną skargi, jeśli ktoś zostanie skrzywdzony.

Szumnie nazywany prokuratorem czy inkwizytorem Włodzimierz Nieporęt ma też dość ograniczone pole manewru, ma bowiem głównie monitorować, co - jak tłumaczy - obejmuje śledzenie i analizowanie informacji w mediach, Internecie czy z tych z napływających skarg.

Cóż, powołanie rzecznika dyscypliny w gruncie rzeczy oznacza tylko to, że informacje o SLD będą analizowane. Do tej pory zdążyła je przeanalizować cała Polska, przyszedł więc czas na partię...

06:15