Policjant z Tarnowskich Gór porażony paralizatorem przez swojego zwierzchnika. Do incydentu doszło w tamtejszej komendzie. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Oficjalna wersja mówi o przypadku, nieoficjalna - jak informuje reporter RMF FM Marcin Buczek - o świadomym porażeniu. Sprawą zajmie się teraz prokuratura.
Sprawa zaczęła się od anonimu wysłanego do komendy wojewódzkiej w Katowicach, po którym w komendzie w Tarnowskich Górach zlecono kontrolę.
Kontrola wykazała, że rzeczywiście w lecie, w czasie szkolenia, użyty został paralizator i niegroźnie porażony został wtedy jeden z policjantów.To było przypadkowe użycie - powiedział naszemu dziennikarzowi Rafał Biczysko, rzecznik policji w Tarnowskich Górach.
Paralizator miał być użyty w czasie szkolenia, na jednej z odpraw. Tu pojawiają się jednak rozbieżności, bo nieoficjalnie mowa jest o pijanym zwierzchniku, który miał skierować paralizator w stronę swego podwładnego, a później wybiec z pomieszczenia.
Kontrola tego nie wykazała - zaznaczył Rafał Biczysko.
Ustalono jednak, że nieprawidłowości były. Skoro prowadzono szkolenie, powinno być ono zgłoszone - a nie było. Nie ma też żadnych dokumentów, które potwierdzałyby jego przeprowadzenie. Wreszcie nikt z przełożonych policjanta nie wiedział, że jeden z funkcjonariuszy został porażony ze służbowego paralizatora - i to na terenie komendy. Każde użycie paralizatora jest rejestrowane. Dlatego te nagrania i ustalenia policyjnej komisji przekazano prokuraturze.
Policjant, który użył paralizatora, odchodzi niebawem na emeryturę, bo pozwala mu na to jego wieloletni staż - powiedział naszemu reporterowi Rafał Biczysko.
Wniosek ws. przejścia na emeryturę został złożony, kiedy zaczęło się wyjaśnianie tej sprawy.
(edbie)