W dramatycznych okolicznościach 52-letni Mariusz Majewski, polski podróżnik z bogatym doświadczeniem, został skazany na dożywocie w Demokratycznej Republice Konga. Zarzuty? Domniemane szpiegostwo i sabotaż. Polskie władze złożyły apelację i czekają na wyrok II instancji.
Mariusz Majewski został zatrzymany w lutym tego roku, a jego proces zakończył się wydaniem wyroku dożywotniego pozbawienia wolności. Rodzina podróżnika, w rozmowie z Interią, opisuje proces jako pokazowy, a zarzuty jako bezpodstawne. Lokalne władze zarzucają Polakowi zbliżanie się do linii frontu z milicjantami grup Mobondo, nieautoryzowane przemieszczanie się oraz fotografowanie wrażliwych miejsc.
W odpowiedzi na ten dramatyczny obrót sprawy polskie władze podjęły szereg działań mających na celu pomoc skazanemu. Do Kinszasy udał się polski ambasador w Luandzie, a na miejscu zatrudniono prawnika znającego kongijski system prawny.
Złożono apelację od wyroku pierwszej instancji, a rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński wyraził nadzieję na możliwość skorzystania przez Majewskiego z prawa łaski ze strony prezydenta Demokratycznej Republiki Konga.
Mariusz Majewski to członek prestiżowego klubu podróżnika "Travelers' Century Club", znany z odwiedzenia wszystkich 195 państw członkowskich ONZ oraz wszystkich 7 kontynentów. Jego pasja do podróżowania, jak podkreśla rzecznik MSZ, nie powinna być przyczyną tak tragicznego finału. Wroński w rozmowie z naszym dziennikarzem podkreślił, że Majewski nie jest szpiegiem, a jego działania wynikały z pasji do eksploracji świata.
Mimo trudnej sytuacji politycznej w DR Konga, polskie władze mają nadzieję, że sprawiedliwość zwycięży i Mariusz Majewski będzie mógł wrócić do kraju. W międzyczasie prawnik na miejscu zapewnił skazanemu dostęp do niezbędnych leków, a polskie władze nie ustają w staraniach o jego uwolnienie.
Polskie władze apelują do wszystkich podróżników o dokładne przemyślenie planów wyjazdowych, zwłaszcza do regionów ogarniętych konfliktami. Jak zaznacza Paweł Wroński z MSZ, sytuacja Majewskiego, choć wyjątkowa, nie jest jedynym przypadkiem, gdy obywatel naszego kraju wpada w tarapaty na obcej ziemi.