„Europa w swoim konserwatyzmie się troszkę zasiedziała (…) Wydawało nam się, że już wszystko mamy i pozazdrościliśmy po prostu tym, którzy cieszą się medalami igrzysk kontynentalnych w Azji czy w Ameryce. Chcemy mieć swoje igrzyska, swoją radość” – tak o tym, dlaczego w Europie zaczęto organizować igrzyska kontynentalne mówi w rozmowie z Radiem RMF24 Robert Korzeniowski. O przygotowaniach do III edycji imprezy, która na przełomie czerwca i lipca odbędzie się w Krakowie i 12 miastach południowej Polski opowiedzieli nam Paweł Fajdek i Natalia Kaczmarek.
Igrzyska europejskie to impreza, która w sportowym kalendarzu Starego Kontynentu pojawiła się bardzo niedawno. Pierwsza edycja odbyła się w Azerbejdżanie w 2015 roku. W tym samym roku odbył się np. 27. igrzyska panamerykańskie. Dlaczego tak późno zdecydowano się na organizację igrzysk kontynentalnych w Europie? Czterokrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich i trener reprezentacji Polski chodziarzy Robert Korzeniowski tłumaczył w rozmowie z Radiem RMF24, że Europa po prostu się "zasiedziała".
Igrzyska amerykańskie i panamerykańskie, azjatyckie są już od dawna. Tam spotyka się wiele sportów, tych olimpijskich i olimpijskich. I ta idea funkcjonowała bardzo dobrze na wszystkich kontynentach. Europa chyba troszeczkę w tym swoim konserwatyzmie zasiedziała się, ponieważ tutaj były rozgrywane jednak pierwsze igrzyska olimpijskie, tutaj jest większość siedzib organizacji sportowych i trochę jesteśmy eurocentryczni. Wydawało nam się, że już wszystko mamy i pozazdrościliśmy po prostu tym, którzy cieszą się medalami w Azji czy w Ameryce. Chcemy mieć swoje igrzyska, swoją radość - mówił. Jego zdaniem IE są dla sportowców szansą na zdobycie kwalifikacji olimpijskiej i pokazanie się publiczności przed igrzyskami w Paryżu. Z kolei dla kibiców to szansa na dodatkowe emocje. Jeżeli możemy dać ludziom więcej radości, jeszcze na rok przed wielkimi światowymi imprezami (...) możemy się nacieszyć tytułami europejskimi, to należało to zrobić i koniec - podkreślił. Dodatkowym plusem organizacji IE ma być pobudzenie rynku sportowego.
Na swoją rozpoznawalność IE dopiero pracują - wielu kibiców wie o imprezie niewiele albo wcale o niej nie słyszało. To w tym roku z pewnością się zmieni - przynajmniej nad Wisłą - w związku z organizacją igrzysk w naszym kraju. W Polsce w związku z igrzyskami nie przeprowadzono tak ogromnych inwestycji jak w Azerbejdżanie, ale jak ocenia Korzeniowski, w historii imprezy zapiszemy coś innego. Pokażemy, w jaki sposób robić te igrzyska w Unii Europejskiej - zaznaczył.
Organizatorzy chcą też, by igrzyska w Krakowie i Małopolsce wyróżniały się poziomem sportowym. Dlatego zabiegali o to, aby w Polsce można było wywalczyć jak najwięcej przepustek olimpijskich. Korzeniowski uważa, że możliwość zdobycia biletów do Paryża jest odpowiednim motywatorem dla sportowców. Ta przepustka dla większości zawodników jest absolutnie bezcenna - zaznacza i dodaje: Zacznijmy od tego, że marzeniem każdego sportowca, kiedy zaczyna rywalizację, trening w sporcie olimpijskim, jest udział w igrzyskach olimpijskich. Tu myślimy na początku wszyscy po coubertinowsku: liczy się udział, to jest najważniejsze. Sam udział jest już szczytem marzeń dla wielu. Ale uwaga! Przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedy mamy kwalifikację chcemy robić wszystko citius-altius-fortius (łac., "szybciej, wyżej, silniej").
O tym, jakie dyscypliny na żywo w czasie igrzysk europejskich ma zamiar oglądać, jak patrzy na zmiany w chodziarstwie i czy wobec tych zmian nasi reprezentanci mają szansę na medale w Paryżu, czterokrotny złoty medalista igrzysk opowiada w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem.
Dla lekkoatletów najważniejszą imprezą sezonu wcale nie są igrzyska europejskie. Za tę uchodzą mistrzostwa świata, które odbędą się w sierpniu w Budapeszcie. To jednak nie oznacza, że nasi najlepsi młociarze nie szykują się do IE. Kadrowicze walczą o to, kto będzie reprezentował Polskę.
Będziemy ze sobą rywalizować do 17 czy 18 czerwca. Mówię tu o Wojtku (Nowickim - przyp. RMF FM), o innych chłopakach, którzy być może zaskoczą. Ale na razie wygląda na to, że wszystko rozegra się między mną a Wojtkiem. Kto rzuci dalej, ten pojedzie. Miejsce jest jedno, a nas jest dwoje. Będziemy o nie walczyć - tłumaczył w rozmowie z internetowym Radiem RMF24 Paweł Fajdek.
Dodatkową motywacją w walce o reprezentowanie Polski na IE może być dla Fajdka fakt, że w czasie igrzysk europejskich walka o medale w lekkoatletyce będzie się toczyła w szczególnym dla niego miejscu - na Stadionie Śląskim. Uwielbiam Stadion Śląski. Nie na darmo jestem ambasadorem tego stadionu. Utożsamiam się z nim nie tylko jako zawodnik, który bywa tam raz na jakiś czas, ale traktuje go jako miejsce, w którym osiągam fajne rezultaty. Zazwyczaj staram się wygrywać tam zawody. Jest zawsze dodatkowy "power". Sama nazwa "kocioł czarownic" jest magiczna. Kibice to dodatkowa energia i motywacja do osiągania lepszych rezultatów. To się sprawdza - podkreślił.
A czy jeśli Polska wypadnie dobrze jako organizator igrzysk, to w przyszłości możliwe będzie zorganizowanie w naszym kraju lekkoatletycznych MŚ? Fajdek zwraca uwagę, że w IE będą gromadziły wszystkie ligi lekkoatletyczne, jakie istnieją, a zawody w Chorzowie potrwają sześć dni. Jest to czas, w którym mistrzostwa świata mogłyby się odbyć. Fajny sprawdzian dla stadionu, dla organizatorów i wydaje mi się, że będzie to sygnał. Ale jeżeli jesteśmy w stanie organizować Diamentową Ligę, jeżeli jesteśmy w stanie organizować Memoriał Janusza Kusocińskiego to pokazujemy światu, że jak najbardziej możemy startować do organizacji MŚ, a czy zostanie ona przyznana? Decydują jeszcze dodatkowe warunki: baza hotelowa itd. Wszędzie w grę wchodzą też pieniądze, ale trzymamy kciuki, że jak będzie już taka propozycja z naszej strony, to World Athletics (organizacja zrzeszająca narodowe związki lekkoatletyczne - przyp. RMF FM) ją zaakceptuje - ocenił.
Jak Paweł Fajdek odpoczywa od sportu? I jakie dyscypliny sportowe najchętniej ogląda, gdy ma na to czas? Tego dowiecie się słuchając rozmowy Krzysztofa Urbaniaka z brązowym medalistą ostatnich igrzysk olimpijskich.
III Igrzyska Europejskie Kraków-Małopolska były też jednym z wątków rozmowy Patryka Serwańskiego z Natalią Kaczmarek. Mistrzyni olimpijska w sztafecie mieszanej 4 x 400 m decyzje dotyczące formuły jej startu jeszcze nie zapadły. Zawodniczka jest zgłoszona do biegu indywidualnego na 400 metrów i sztafety mieszanej, bo w ramach igrzysk europejskich rozegrane zostaną drużynowe mistrzostwa Europy.
Ale czy będę biegła indywidualnie na 400 m? Na razie ciężko powiedzieć. Mam nadzieję, że tak, bo na razie mam najlepszy czas z Polek i mam nadzieję, że to ja zostanę wybrana, żeby reprezentować nasz kraj - mówiła Kaczmarek i wspominała swoje dobre doświadczenia z poprzednich drużynowych mistrzostw Europy: Na pewno jest to fajna impreza, fajnie jest zdobyć komplet punktów dla Polski. Dwa lata temu właśnie to zrobiłam, biegałam 400 m i wygrałam. Wygraliśmy tez klasyfikacje generalną (...). To na pewno będzie dobry sprawdzian i oswojenie się na nowo z startowaniem w naszych barwach narodowych.
O formę naszej lekkoatletyki nie musimy się martwić. Od początku sezonu Polka pokazuje, że jest w świetnej dyspozycji. 2 czerwca wygrała bieg na 400 m podczas mityngu Diamentowej Ligi we Florencji, a dwa dni później osiągnęła świetny czas (50,02 s) w biegu podczas Memoriału Janusza Kusocińskiego w Chorzowie. Polka jest przekonana, że dobrą dyspozycję uda się utrzymać do sierpniowych mistrzostw świata. Myślę, że nie będę miała problemów z utrzymaniem formy. W tamtym roku miałam podobnie. Już właściwie w pierwszych startach udało mi się poprawić mój rekord życiowy i zupełnie nie miałam problemu, żeby utrzymać formę - zaznaczyła.