Pielęgniarki piszą list ze skargą do Donalda Tuska. W korespondencji skarżą się, że ich obywatelski projekt podwyżek trafił do sejmowej zamrażarki.
Propozycja pielęgniarek zakłada, że ich wynagrodzenie będzie zależeć od posiadanych kwalifikacji, a nie od kwalifikacji, których wymaga pracodawca, czyli dyrektor szpitala.
"Minęło 127 dni od pierwszego czytania i nic się nie dzieje" - mówi Iwona Borchulska ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, komentując zwłokę, przeciwko której interweniuje jej środowisko.
Borchulska powiedziała w rozmowie z reporterem RMF FM Michałem Dobrołowiczem, że pielęgniarki kierują listy do premiera i minister Leszczyny z pytaniami na temat ich projektu.
Zakłada on wyższe uposażenia również dla innych pracowników służby zdrowia, m.in. lekarzy czy fizjoterapeutów.
W sprawie podwyżek pielęgniarskich toczą się już sprawy w sądach.
"Około dziesięć tysięcy spraw w kwestii tej nieszczęsnej ustawy" - przyznaje Iwona Borchulska, dodając, że "podzieliła ona środowisko i skłóciła ludzi."
Pytana o rezultat dodała, że wyroki są najczęściej korzystne. Na Śląsku nie ma niekorzystnego wyroku - podsumowała sytuację ze swojego województwa.
Kontynuowanie posiedzenia podkomisji, która rozpatruje nowelizację ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, zaplanowano na 11 kwietnia.