Maszynista pociągu, który bez zgody ruszył wczoraj ze stacji Warszawa Wschodnia, zignorował komunikaty i ostrzeżenia dyżurnego ruchu - takie są wstępne ustalenia Polskich Linii Kolejowych. Skład bez pasażerów przejechał 4 kilometry zanim dotarł na tory postojowe na Grochowie. Po tym wydarzeniu przez półtorej godziny trwało sprawdzanie urządzeń kolejowych i wystąpiły duże opóźnienia.
Pracodawca maszynisty, czyli Koleje Mazowieckie, nie ujawniają, dlaczego mężczyzna nie reagował na sygnały. Dopiero Komisja Badania Wypadku wyjaśni przyczyny incydentu.
Przewoźnik przekonuje, że mogły wystąpić inne, niezależne od maszynisty czynniki techniczne i dlatego pociąg ruszył bez zgody, a potem przejechał nieprzygotowane rozjazdy.
Z kolei zarządca infrastruktury mówi, że bez świadomych decyzji maszynisty pociąg nie mógł ruszyć, a poza tym mężczyzna już podczas jazdy wykonywał czynności kierując pociąg w konkretne miejsce - na tory postojowe. Co więcej, nie odbierał sygnału dźwiękowego - komunikatów dyżurnego ruchu, że jedzie bez zgody. To słyszeli inni maszyniści - także składu, który trzeba było awaryjnie zatrzymać.
Na razie maszynista został odsunięty od pracy.
(mal)