Prawo i Sprawiedliwość chce skierować do prac w komisji wniosek o referendum w sprawie reformy edukacji. "Robimy to z szacunku dla tych, którzy podpisali się pod tym wnioskiem" - tłumaczył poseł partii rządzącej Dariusz Piątkowski. We wtorek, po godzinie 21, w Sejmie rozpoczęła się debata w sprawie likwidacji gimnazjów i referendum w tej sprawie. Na sali praktycznie nie było przedstawicieli PiS-u.

Prawo i Sprawiedliwość chce skierować do prac w komisji wniosek o referendum w sprawie reformy edukacji. "Robimy to z szacunku dla tych, którzy podpisali się pod tym wnioskiem" - tłumaczył poseł partii rządzącej Dariusz Piątkowski. We wtorek, po godzinie 21, w Sejmie rozpoczęła się debata w sprawie likwidacji gimnazjów i referendum w tej sprawie. Na sali praktycznie nie było przedstawicieli PiS-u.
Sławomir Broniarz / PAP/Paweł Supernak /PAP

Podczas debaty prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział, że reformę edukacji jeszcze można odwrócić. Jeszcze nie jest za późno, by odwrócić reformę edukacji, jest ona jeszcze tylko na papierze - mówił Broniarz przedstawiając obywatelski wniosek o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum. Wprowadzaniu reformy towarzyszyły kłamstwa, nieprawdy, powtarzane do tej pory. Towarzyszył chaos, zamęt, a jednocześnie wprowadzenie wszystkich w błąd. Ale nie jest tak, że kłamstwo sto razy powtórzone stanie się prawdą - powiedział prezes ZNP.

Według niego nieprawdą jest, że reforma została skonsultowana. Jak mówił, w uruchomionej przez MEN debacie "Rodzic - Uczeń - Nauczyciel" rodzice i uczniowie występowali jedynie w nazwie wydarzenia. Drugie kłamstwo według ZNP brzmi: "Dzieci nie zauważą różnicy". Pytają państwo często: "Gdzie byliście, kiedy Platforma wysyłała sześciolatki do szkół?". A ja pytam gdzie państwo są dzisiaj? Troszczyliście się o dzieci, kiedy miały sześć lat, gdzie państwa troska teraz? - mówił Broniarz pod adresem twórców reformy. Jak zaznaczył, to są te same dzieci tylko o kilka lat starsze. Zarzucił MEN, że niszczy ich marzenia i plany, zaburza poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do państwa.

Jak mówił, trzecie kłamstwo dotyczące reformy to to, że po jej wprowadzeniu uczniowie będą się uczyć zgodnie z nowoczesnymi podstawami programowymi kształcenia ogólnego. Przytoczył m.in. fragment opinii Rada Języka Polskiego o podstawach z tego przedmiotu. Jak mówił, wynika z niej, że nastąpi powrót do "encyklopedyzmu", a twórcze, refleksyjne, krytyczne korzystanie z wiedzy będzie poza zasięgiem większości uczniów. Ponadto treści kształcenia są przestarzałe, oddają rzeczywistość kulturowo-komunikacyjną sprzed 50 lat; lekcje języka polskiego zostaną oderwane od rzeczywistości, w której żyje współcześnie człowiek - mówił Sławomir Broniarz.

Przytoczył też krytyczne uwagi, zgłoszone np. przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Jak zaznaczył, dobrej podstawy programowej nie da się napisać w dwa miesiące. Pytał też dlaczego - jeśli podstawy są takie dobre - MEN nie chce podać nazwisk ich autorów.

Piontkowski: Społeczeństwo zaakceptowało reformę edukacji

Reforma edukacji jest w programie PiS od lat. Społeczeństwo ją zaakceptowało, o czym świadczy zwycięstwo PiS w wyborach prezydenckich i parlamentarnych - mówił poseł Dariusz Piontkowski z PiS i zapowiedział, że jego partia "szanując podpisy Polaków pod wnioskiem referendalnym" proponuje skierować wniosek do prac w komisji.

Piontkowski mówił, że PiS zawsze za ważne uznawało sprawę wykształcenia Polaków. Mówiliśmy jak istotne jest, by każdy Polak miał taki zawód, który pozwoli mu utrzymać siebie i rodzinę. Docenialiśmy rolę wykształcenia we współczesnym świecie. To Polacy przez wiele lat mówili nam, że oświata wymaga zmian i jest ostatni moment na ich wprowadzenie - wskazał.

Przypomniał, że reforma edukacji jest w programie PiS od wielu lat. Wskazał, że program zmian utrwalił się hasłowo w opinii publicznej jako likwidacja gimnazjów, ale chodzi w nim tak naprawdę o gruntowną zmianę całego systemu oświaty. Uczciwie o tym mówiliśmy w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, które wygraliśmy zdecydowanie. Oznacza to, że Polacy dwukrotnie zaakceptowali nasze propozycje zmian w Polsce, w tym także zmian w edukacji. Obłuda a wręcz kłamstwem jest to, co robi opozycja wmawiając Polakom, że nie wyrażają na to zgody - powiedział.

Piontkowski zapewnił, że PiS szanuje wszystkich którzy złożyli podpisy pod wnioskiem o referendum "zapewne w dobrej wierze, zapewne w trosce o losy polskiej edukacji". Nie możemy tego powiedzieć jednak o przewodniczącym ZNP, który przygotował i kieruje całą akcją polityczną - stwierdził.

Jego zdaniem, zaangażowanie Sławomira Broniarza "w akcje polityczne totalnej opozycji" było tak skrajne, że w jednym szeregu występował m.in. z pułkownikiem Adamem Mazgułą. Pan Broniarz wciągnął członków swego związku do walki politycznej, jednoznacznie opowiadając się po jednej, agresywnej stronie sporu - stwierdził.

W ocenie posła PiS koalicja PO-PSL w okresie swoich rządów pogłębiała zapaść edukacyjną, nie chcąc słuchać głosów obywateli. Za nic mieli masowe protesty w związku z wycofywaniem historii ze szkół, za nic mieli protesty przeciwko przymusowi szkolnemu dla sześciolatków. Byli głusi na problemy wychowawcze, przemoc, narkotyki i inne problemy dorastającej młodzieży w gimnazjach - powiedział. Jego zdaniem, tamta koalicja pomijała też m.in. problem niżu demograficznego i utratę pracy przez nauczycieli. Dodał, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i realizowana. My naprawiamy polską szkołę - powiedział Piontkowski.

Augustyn: Gdzie są wasze obietnice?

PiS zapowiadało, że będzie szanować głos obywateli. Mówimy sprawdzam, żądamy referendum - zaznaczyła podczas debaty Urszula Augustyn. Posłanka PO stwierdziła na wstępie, że szkoda, iż wystąpienie w imieniu klubu PiS było poświęcone przewodniczącemu ZNP i poprzednim rządom, a nie tematowi, któremu jest poświęcona debata. Pytam, gdzie są wasze obietnice? Gdzie jest dialog z rodzicami i nauczycielami? - mówiła.

Państwa zaproszonych na galerię trzeba było całymi godzinami tam wprowadzać, bo państwo nie byliście w stanie zorganizować dla nich przepustek. Mieliśmy z tego powodu mnóstwo kłopotów. Wstyd. To jest brak szacunku dla ludzi. Oszukaliście ich w kampanii, lekceważycie ich dzisiaj - podkreśliła. Jej zdaniem, sposób wprowadzenia punktu dotyczącego referendum do porządku obrad Sejmu, to także dowód na brak szacunku dla ludzi i edukacji. Gdyby było tak, że szanujecie edukację, to nie niszczylibyście dorobku polskiej szkoły, nie pisalibyście na kolanie fatalnych podstaw programowych - powiedziała.

Jak przekonywała, skoro rząd nie chce słuchać opozycji, to powinien słuchać krytycznych głosów ekspertów, autorytetów i wielu środowisk. Wskazywała, że polska szkoła ma sukcesy edukacyjne. Podkreślała, powołując się na zagraniczne opinie, że przez lata realizowano spójny zestaw reform, Polska zreformowała nauczanie i zmieniła kulturę szkoły. Jej zdaniem, PiS proponuje nową szkołę, w której nie ufa się nauczycielom, prowadzi ich rękę i dyktuje co mają robić. Proponujecie kłamstwa - oceniła, wymieniając wśród nich m.in. deklarację, że nauczyciele nie stracą pracy.

Strach pomyśleć co będzie dalej. Strach pomyśleć o szkole, w której lekcje będą od świtu do nocy na dwie zmiany. Strach pomyśleć o szkole bez dzieci z niepełnosprawnościami, bo ich wysyłacie do domu. Strach pomyśleć o tym, że nie ma książek, nie wykształcicie elit za to zgotujecie dzieciom katastrofę za dwa lata, bo w nierównych eliminacjach nie dostaną się do wymarzonych szkół - wyliczała Augustyn. Posłanka PO przywoływała słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego sprzed kilku lat, że "trudno wyobrazić sobie sprawę bardziej nadającą się do powszechnego głosowania niż kwestie związane z relacją rodzice - dzieci i prawem rodziców, żeby o swoich dzieciach decydować". Mówimy sprawdzam, żądamy referendum - oświadczyła.

Zalewska: Każda debata o edukacji jest ważna

Po przedstawicielach klubów poselskich głos zabrała minister edukacji Anna Zalewska. Gdy wychodziła na mównicę, z sali słychać było okrzyki: "Deforma". Prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński powiedział, że prosi posła Artura Dunina (PO), by "nie zachowywał się jak rozbrykany gimnazjalista".

Dziękuję za debatę. Każda debata o edukacji jest ważna. Ale wtedy gdy dyskutujący posługują się manipulacją, nieprawdami, półprawdami i zwyczajnym kłamstwem jest niebezpieczna. Dlatego że wzbudza emocje i niepokoje - powiedziała szefowa MEN. Podkreśliła, że reforma edukacji jest m.in. "po to, by pokazać, żeby udowodnić społeczeństwu, że państwo nie jest teoretyczne; że prawo nie jest tylko na papierze; (...) że musimy pamiętać, że za rok, za dwa, za dziesięć, zmieni się rzeczywistość i trzeba ją dostosowywać do młodego człowieka".

Mówiła, że reforma jest po to, "by zauważyć, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat dwa miliony dzieci zniknęły z systemu edukacji". Mamy dramatyczny niż demograficzny. Musimy budować szkołę na miarę wyzwań XXI wieku, ale w trosce również o nauczycieli, którzy za państwa kadencji tracili pracę - dodała minister, zwracając się do polityków PO.

Istotą reformy, jak podkreślała Zalewska, jest m.in. poprawa jakości kształcenia, bezpieczeństwo, małe klasy, jednozmianowość, ograniczenie testów, dyskutowanie z młodymi ludźmi. Zacytowała jedna z pań posłanek słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego. Tak, Jarosław Kaczyński tak właśnie mówił. Dlatego, zanim w 2014 roku razem z nim przygotowaliśmy program Prawa i Sprawiedliwości przejechaliśmy Polskę wzdłuż i wszerz (...) m.in. po to, by powiedzieć Polakom m.in. o tym, jak ma wyglądać edukacja - powiedziała, odnosząc się do wypowiedzi Urszuli Augustyn.

Zalewska podkreśliła, że "miliony Polaków zdecydowały o tym, że Zjednoczona Prawica będzie rządziła" i - jak dodała - jest ona zobowiązana, by realizować swój program. Przekonywała, że zmiany poddano szerokim debatom, dyskusjom i konsultacjom.

(APA, MRod)