"Jest wyraźny podział kompetencji między samorządem a państwem, w związku z tym nie możemy wkraczać w kompetencje samorządu" - tak na pytanie o pomysł na rozwiązanie kryzysu rekrutacyjnego w szkołach średnich odpowiedział na konferencji prasowej minister Dariusz Piontkowski.
Minister Edukacji Narodowej Dariusz Piontkowski przyznał na konferencji prasowej, że nie ma zamiaru brać się za rozwiązanie kryzysu w szkołach średnich. Niedostającymi się nigdzie uczniami, lokowaniem zdolnych osób w gorszych liceach mają zająć się samorządy.
Jest wyraźny podział kompetencji między samorządem a państwem, w związku z tym nie możemy wkraczać w kompetencje samorządu - powtarzał kilkakrotnie minister.
Czekam na jakąś ofertę od poszczególnych prezydentów - dodawał.
Mówił też, że samorządy miały kilka lat na to, by przygotować się do tego, że od 1 września w pierwszych klasach szkół średnich będą dwa roczniki uczniów. Poprosiliśmy dziś przedstawicieli kilku samorządów, by wykazać, że wbrew temu, co niektóre media próbują pokazać, to samorządy przygotowywały się do rekrutacji na rok szkolny 2019/2020 już kilka ta temu i doskonale sobie z tym poradziły, a nawet z ich punktu widzenia jest to raczej szansa na to by rozwinąć system edukacji na swoim terenie - powiedział minister edukacji.
W wystąpieniu generalnym do ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego Rzecznik Praw Obywatelskich pytał go, jak chce poprawić sytuację uczniów z tzw. podwójnego rocznika. Według niego "obecna trudna dla wielu uczniów sytuacja nie miała swojego precedensu w latach poprzednich".
Jest to ponowne wystąpienie generalne RPO do ministra edukacji w sprawie tzw. kumulacji roczników. W związku z wprowadzaniem reformy edukacji - wydłużeniem o dwa lata nauki w szkołach podstawowych i likwidacją gimnazjów - w tym roku o miejsca w szkołach średnich ubiega się pierwszy roczników absolwentów 8-letniej szkoły podstawowej i ostatni rocznik gimnazjalistów.
RPO przypomniał, że w poprzednim wystąpieniu do ministra zawracał uwagę, że kumulacja roczników "będzie stanowić ogromne wyzwanie dla organów samorządu terytorialnego, nie tylko w kontekście zapewnienia wystarczającej liczby miejsc dla uczniów w szkołach średnich, ale także w związku z potrzebą ponoszenia kosztów tej reformy (pogorszenie warunków nauczania i sytuacji kadrowej w szkołach), co w efekcie przełoży się negatywnie bezpośrednio na sytuację uczniów i ich prawa".
Przywołał fragmenty odpowiedzi wiceministra edukacji Macieja Kopcia na pierwsze wystąpienie, w którym wiceszef MEN podkreślił, że "rozwiązania systemowe w edukacji zapewniają każdemu uczniowi (bez wyjątku) bezpłatną realizację obowiązku nauki w szkole, znajdującej się w sieci szkół publicznych". Jednocześnie zaznaczył, że obowiązujące przepisy - w kontekście rekrutacji do szkół ponadpodstawowych - nie dają gwarancji, że osoba zainteresowana zostanie przyjęta do wybranej szkoły. Następnie wskazał, że "duża konkurencja do szkół najwyżej notowanych w rankingach nie jest związana z reformą oświaty, ponieważ jest to zjawisko znane od wielu lat".
Rzecznik praw obywatelskich w ponownym wystąpieniu do MEN powołując się na informacje podawane przez media zwrócił uwagę, że "obecna trudna dla wielu uczniów sytuacja nie miała swojego precedensu w latach poprzednich". "Okazuje się bowiem, że uczniowie - nawet ci, którzy uzyskali wysokie wyniki kończąc szkołę podstawową lub gimnazjum - nie dostali się do żadnej z wybranych szkół. Taka sytuacja jest nieakceptowalna i w sposób oczywisty prowadzi do naruszenia do gwarantowanego konstytucyjnie (art. 70 Konstytucji RP) prawa do nauki uczniów. Pomimo zapewnień Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz kuratorów oświaty, że przebieg rekrutacji do szkół średnich nie daje powodów do obaw, w ostatnich dniach codziennie otrzymuję informacje o uczniach, którzy nadal nie wiedzą, czy polskie szkoły są w stanie zagwarantować im edukację na miarę ich potrzeb, ambicji i możliwości" - napisał Bodnar.
Według niego, duża liczba uczniów, którzy na tym etapie rekrutacji do szkół średnich nadal nie wie, w jakiej szkole będzie się uczyć, gdyż w pierwszym naborze nie dostali się do żadnej "niewątpliwie powoduje ogromny stres uczniów i ich rodziców w momencie, w którym powinni oni właśnie korzystać z prawa do wypoczynku po trudnym roku szkolnym, zakończonym poważnymi egzaminami".
RPO odniósł się także do danych podanych przez MEN, które wskazują na zgodność liczby miejsc uczniów i miejsc w szkołach. "Nie uwzględniają one jednak zupełnie komfortu nauki, atmosfery w szkole, dostępu do zajęć pozalekcyjnych, pomocy szkolnych, bazy sportowej, czy też - co jest niezwykle istotne - czasu i uwagi nauczyciela czerpiącego satysfakcję ze swojej pracy" - napisał.
"Ignoruje się ponadto fakt, że środki finansowe z budżetu państwa, przeznaczone na przygotowanie szkół do zmian, stanowiły tylko część wydatków poniesionych przez samorządy. Władze samorządowe podjęły działania w celu przygotowania się do przyjęcia podwójnego rocznika uczniów, ale w wielu miejscach nie uda się zapewnić jakości edukacji na poziomie porównywalnym do lat poprzednich, co potwierdza bardzo krytyczny wobec reformy oświaty raport Najwyższej Izby Kontroli z 20 maja 2019 roku. Można zgodzić się z twierdzeniem MEN, że rozwiązania systemowe w edukacji nie dają gwarancji, że osoba zainteresowana zostanie przyjęta do wybranej jednostki. Należy jednakże podkreślić, że w latach poprzednich nie dochodziło do sytuacji, w których uczniowie, którzy otrzymali świadectwa z wyróżnieniem, nie zostali przyjęci do żadnej z wybranych szkół i musieli czekać na rozstrzygnięcie drugiego etapu rekrutacji" - wskazał rzecznik.
W jego ocenie, w szczególnie trudnym położeniu znajdują się także uczniowie pochodzący z małych miejscowości, którzy do tej pory mogli skorzystać z zakwaterowania w bursach. "Liczba miejsc noclegowych nie uległa podwojeniu, co powoduje konieczność wynajęcia pokoju w cenach rynkowych, na co nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Dodatkowe koszty mogą łączyć się także z dojazdami do szkół, w których uda się znaleźć miejsce. W niektórych przypadkach kwestie finansowe mogą spowodować, że uczeń zrezygnuje z korzyści, jakie daje nauka w dużym mieście, takie jak bogata oferta kulturalna, zmiana środowiska, lepsze możliwości zdobycia dodatkowych kwalifikacji i przygotowania się do edukacji na wyższej uczelni" - napisał.
"Negatywne skutki reformy oświaty mogą zatem znacząco wpłynąć na dalsze plany życiowe uczniów urodzonych w konkretnych rocznikach i rzutować na ich ocenę funkcjonowania państwa. Mogą także spowodować pogłębienie się różnic społecznych, podczas gdy jednym z celów systemu oświaty wymienionych w art. 1 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe ma być zmniejszanie różnic w warunkach kształcenia, wychowania i opieki między poszczególnymi regionami kraju, a zwłaszcza ośrodkami wielkomiejskimi i wiejskimi" - zaznaczył.
"Wierzę, że dzięki działaniom samorządów, przy dostatecznym wsparciu władz centralnych, wszyscy uczniowie ostatecznie dostaną się do takiego typu szkół, jakie uznali dla siebie za najlepsze. Zgadzam się jednak z oceną, że obecna sytuacja jest dla nich krzywdząca, a wyjaśnienia przedstawiane przez osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie systemu oświaty nie biorą pod uwagę wszystkich aspektów kumulacji roczników (...)" - napisał.
Zwrócił się do ministra edukacji "z prośbą o potraktowanie skarg młodzieży z największą powagą oraz przedstawienie informacji o działaniach podejmowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w celu poprawy położenia uczniów i odbudowy ich zaufania do polskiej szkoły".
MEN ma 30 dni, by odpowiedzieć na wystąpienie rzecznika praw obywatelskich.Jest to ponowne wystąpienie generalne RPO do ministra edukacji w sprawie tzw. kumulacji roczników. W związku z wprowadzaniem reformy edukacji - wydłużeniem o dwa lata nauki w szkołach podstawowych i likwidacją gimnazjów - w tym roku o miejsca w szkołach średnich ubiega się pierwszy roczników absolwentów 8-letniej szkoły podstawowej i ostatni rocznik gimnazjalistów.
Piontkowski był też pytany, na jakim etapie są rozmowy MEN z Ministerstwem Finansów o zwiększeniu subwencji oświatowej w związku z wrześniową podwyżką dla nauczycieli i kiedy pieniądze trafią do samorządów.
Wczoraj rozmawiałem z panem ministrem finansów. Mamy zapewnione zwiększenie środków na podwyżki - odpowiedział szef MEN. Podwyżki będą mogły być wypłacane od 1 września - ustawa mówi, że między 1 a 30 września z wyrównaniem od 1 września. Tak więc pieniądze są zagwarantowane, subwencja w ramach przesunięć w budżecie zostanie zwiększona - podkreślił. Poinformował także, że w najbliższych dniach do konsultacji zostanie skierowany projekt rozporządzenia.
Zgodnie z uchwaloną w czerwcu przez Sejm i podpisaną w ubiegłym tygodniu przez prezydenta nowelizacją ustawy Karta nauczyciela od 1 września 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. średnie wynagrodzenie nauczycieli ma się zwiększyć o 9,6 proc. W uzasadnieniu do projektu noweli napisano, że pieniądze na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach oświatowych zagwarantowane będą w zwiększonej subwencji oświatowej dla samorządów.
Minister edukacji, pytany w połowie czerwca o środki na realizację wrześniowej podwyżki, powiedział: "zdajemy sobie, że na to muszą znaleźć się dodatkowe środki. I będą odpowiednie przesunięcia w budżecie. Gdy zostanie ustawa już uchwalona, będziemy oczywiście o tym mówili, przekażemy informacje".
Na wynagrodzenie nauczyciela składa się wynagrodzenie zasadnicze i dodatki określone w Karcie nauczyciela. Dodatków jest kilkanaście: za wysługę lat, funkcyjne (wynikający z pełnienia funkcji kierowniczej, dla opiekuna stażu, dla wychowawcy klasy, nauczyciela doradcy, nauczyciela konsultanta), motywacyjny, za warunki pracy, za uciążliwość pracy, nagroda jubileuszowa, nagroda ze specjalnego funduszu nagród, dodatkowe wynagrodzenie za pracę w porze nocnej, dodatkowe wynagrodzenie roczne (tzw. trzynastka), odprawa emerytalno-rentowa i odprawa z tytułu rozwiązania stosunku pracy, a także wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe i doraźne zastępstwa.
Wysokość części dodatków przepisy uzależniają od wysokości wynagrodzenia zasadniczego (np. dodatek stażowy i wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe) - wzrost wynagrodzenia zasadniczego spowoduje automatyczny wzrost składników od niego zależnych. O wysokości innych dodatków decydują samorządy w regulaminach wynagradzania.
Nauczycielskie związki zawodowe od lat podkreślają, że nauczyciele dostają oni tylko po kilka dodatków z listy, a wysokość niektórych z nich jest niska. Wskazują, że o faktycznych zarobkach nauczycieli świadczy wysokość wynagrodzenia zasadniczego. Jest ona określana co roku przez ministra edukacji w rozporządzeniu o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli. Uchwalenie przez Sejm wrześniowej podwyżki oznacza konieczność wydania przez ministra nowego rozporządzenia.
W uzasadnieniu do projektu nowelizacji Karty nauczyciela podano, że po wdrożeniu tej podwyżki wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela stażysty wyniesie 2782 zł brutto (oznacza to wzrost o 244 zł brutto), nauczyciela kontraktowego - 2862 zł brutto (wzrost o 251 zł brutto), nauczyciela mianowanego - 3250 zł brutto (wzrost o 285 zł brutto), nauczyciela dyplomowanego - 3817 zł brutto (wzrost o 334 zł brutto).
Z kolei - jak czytamy w uzasadnieniu - tzw. średnie wynagrodzenie nauczycieli (czyli wynagrodzenie zasadnicze wraz wszystkimi dodatkami) wyniesie: nauczyciela stażysty - 3338 zł, nauczyciela kontraktowego - 3705 zł, nauczyciela mianowanego - 4806 zł, a nauczyciela dyplomowanego - 6141 zł.