Ok. 30 studentów i uczniów pikietowało siedzibę Rady Miasta Gdańska, protestując przeciwko podwyżce cen biletów komunikacji. Decyzję mają dziś podjąć radni. Za bilet semestralny studenci mieliby płacić 225 zł, o 35 zł więcej niż dotychczas.
Moim zdaniem będzie to wydatek, czy drenaż kieszeni niezwuważalny - tak twierdzi Szczepan Lewna, wiceprezydent miasta. Rzeczywiście, szczególnie dla kogoś, kto całkiem sporo zarabia i nie jeździ autobusem.
A młodzież gwizdała i skandowała m.in. "Dajcie diety na bilety", "Radni na dyżur". Miała też ze sobą transparenty "Gdańska Rada nas okrada". Studenci mówili, że po podwyżce nie będzie ich stać na studiowanie.
Ich zdaniem już teraz przejazdy autobusem i tramwajem są w Gdańsku droższe niż w Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu. Dla przykładu, w tym ostatnim mieście bilet semestralny kosztuje 125 zł i dodatkowo w przeciwieństwie do Gdańska jest on ważny przez sześć, a nie pięć miesięcy.
Protest był nielegalny, strażnicy miejscy i policjanci wylegitymowali najgłośniejszych studentów. Przeciwko jednemu z organizatorów happeningu policja skieruje wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego. Nikt z władz miasta nie wyszedł do protestujących. Po godzinie grupa się rozeszła.
13:05