Od początku marca w podwarszawskiej gminie Jabłonna nie zatrzymują się podmiejskie autobusy, bo wójt od prawie roku nie dopłaca Zarządowi Transportu Miejskiego do ich kursowania. Jego zdaniem wyliczenia ZTM są za wysokie.
W tym momencie nie mamy problemów z żadną gminą oprócz Jabłonny. Wszystkie 21 gmin regularnie płaci - mówi Igor Krajnow z ZTM.
Wójt Jabłonny chce bowiem płacić za liczbę faktycznie przewożonych pasażerów, a nie - jak dotychczas – za tzw. wozokilometry. Okazuje się jednak, że ten pomysł jest jeszcze droższy. Według ZTM, zamiast 200 tys. zł rocznie za wszystkie przejechane kilometry, gmina musiałaby płacić ponad 1 mln zł.
Włodarz gminy musiał więc zorganizować transport zastępczy, za który mieszkańcy nie płacą. Płaci wójt, ale więcej niż zapłaciłby ZTM-owi. Historia pokazuje, że kompromisy polegające z rezygnacji z pewnych fundamentalnych zasad na rzecz doraźnych korzyści w perspektywie długoterminowej nigdy nie były korzystne - zauważa nieco filozoficznie wójt Grzegorz Kubalski.
Niektórzy chwalą wójta za wojnę z ZTM. To głównie ci, którzy bezpłatnie jeżdżą do granic Warszawy. Tyle że busy są bardzo zatłoczone i dla każdego nie starcza w nich miejsca. Mieszkańcy muszą więc przesiadać się do prywatnych, płatnych środków transportu.
Podmiejskie autobusy wrócą do Jabłonny dopiero wtedy, gdy wójt ureguluje ponad 400 tys. zł zadłużenia wobec ZTM.