Atak na Ramallah jedynie wzmocni Palestyńczyków - oznajmił Jaser Arafat, po tym jak w nocy i nad ranem wojska izraelskie ostrzelały jego siedzibę w Ramallah. Operacja była odpowiedzią na wczorajszy samobójczy zamach w północnym Izraelu, w którym zginęło 17 Izraelczyków. Prezydent Izraela zaapelował do społeczności międzynarodowej o izolację Arafata.

Izraelskie czołgi zburzyły, wysadzając w powietrze, część muru otaczającego rejon kwatery Arafata. Niemal całkowicie zrównano z ziemią także budynek, w którym mieściła się siedziba palestyńskiego wywiadu, położony w odległości około 70 metrów od siedziby samego Arafata.

Po wycofaniu się Izraelczyków, przed rezydencją Arafata zaczęły gromadzić się tłumy. W dwie godziny po zniesieniu blokady przywódca Palestyńczyków wyszedł ze swego biura, witając zgromadzonych znakiem zwycięstwa "V". To przesłanie dla całej międzynarodowej społeczności, by zobaczyła, jakimi faszystowskimi metodami operuje Izrael, atakując palestyńskie kwatery główne. Nikt nas nie pokona. Bronimy najświętszych miejsc muzułmanów i chrześcijan, jesteśmy gotowi za to polec - zapewniał Arafat.

Izrael obarczył Arafata pełną odpowiedzialnością za wczorajszy zamach. Prezydent Izraela Mosze Kacaw zaapelował dziś do "całego wolnego świata" o zerwanie wszelkich kontaktów z liderem Autonomii Palestyńskiej. Zdaniem izraelskiego prezydenta Arafat jest człowiekiem, który sam dla siebie stanowi zagrożenie i jest coraz częściej krytykowany nawet przez swych najbliższych współpracowników.

12:45