Premier Donald Tusk przedstawił skład nowego rządu. Zaprzysiężenie gabinetu odbędzie się jutro rano w Pałacu Prezydenckim. Potem w Sejmie premier wygłosi expose. Po debacie posłowie będą głosować nad wotum zaufania dla rządu.
Premier poinformował, że Waldemar Pawlak zostanie wicepremierem, ministrem gospodarki; Radosław Sikorski - ministrem spraw zagranicznych; Jacek Rostowski - ministrem finansów; Bartosz Arłukowicz - ministrem zdrowia; Krystyna Szumilas - ministrem edukacji narodowej; Marek Sawicki - ministrem rolnictwa i rozwoju wsi; Michał Boni - ministrem administracji i cyfryzacji; Mikołaj Budzanowski - ministrem skarbu; Sławomir Nowak - ministrem transportu, budownictwa i gospodarki morskiej; Marcin Korolec - ministrem środowiska; Bogdan Zdrojewski - ministrem kultury i dziedzictwa narodowego; Jarosław Gowin - ministrem sprawiedliwości; Elżbieta Bieńkowska - ministrem rozwoju regionalnego. Władysław Kosiniak-Kamysz zostanie ministrem pracy i polityki społecznej; Tomasz Siemoniak - ministrem obrony narodowej; Joanna Mucha - ministrem sportu i turystyki; Jacek Cichocki zostanie ministrem spraw wewnętrznych; Barbara Kudrycka - ministrem nauki i szkolnictwa wyższego.
Tomasz Arabski zostanie szefem Kancelarii Premiera i szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Jest to rząd potencjalnie silny. Silny zarówno poparciem wyborców, ponieważ osadzony jest w ramach tej samej koalicji PO-PSL i to poparcie, jakie uzyskały obie partie, które dało po raz pierwszy szanse w tym demokratycznym dwudziestoleciu kontynuowania rządu i nałożyły na nas wielkie zobowiązanie - powiedział szef rządu. Tusk jest pewien, iż wykaże on energię i determinację. Jak mówił, "każde wybory to stosowny czas na zmiany". Jednak - zaznaczył - "Polacy nie oczekiwali zmian rewolucyjnych".
Werdykt wyborców oznacza zgodę na kontynuację głównych kierunków prac rządu, ale zdaję sobie sprawę, że obywatele, instytucje, gospodarka, oczekują także w niektórych miejscach przyspieszeń - dodał.
Żeby sprawować dobrze swoje funkcje, ludzie potrzebują takiej nadzwyczajnej energii i zmiana jest także sposobem na budowę takiego nowego zasobu energii i także takiego nowego, świeżego ducha gry zespołowej. Jestem przekonany, że ten skład, który zaprezentuję panu prezydentowi, tego typu energię i determinację wykaże - podkreślił Tusk.
Premier zaznaczył, że obiecująca dla niego jest determinacja, odwaga i chęć zmierzenia się kandydatów na ministrów z wyzwaniami "w okresie trudniejszym niż poprzednie 4 lata". Nie pozostawiałem żadnych złudzeń kandydatom do mojego rządu, że najbliższe 4 lata to będzie wyzwanie nieporównywalne z czasami poprzednimi - powiedział.
Tusk podkreślił, że "wszyscy kandydaci do urzędów zdają sobie sprawę, że nikt nie jest tam na zawsze".
Zmiany, jakie zaproponowałem potwierdzają, że polityka wymaga także zmian, że każdy, który decyduje się na służbę państwową na stanowisku ministra, musi zdawać sobie sprawę, że jest to praca, w której trzeba koncentrować się na konkretnych sprawach, konkretnym dziele. Jeśli ktoś tę pracę wykona albo ktoś nie będzie dawał rady, niewykluczone, że jeszcze w tej kadencji będziemy szukali nowych energii i nowych ludzi - powiedział premier.
Ten czas być może będzie wymagał szybkich i czasami stanowczych decyzji, także personalnych. Wszyscy, którym proponowałem współpracę, mają tego świadomość - mówił Tusk.
Tusk zaznaczył, że rząd, który zostanie jutro zaprzysiężony i poprzedni jego gabinet, to najbardziej sfeminizowane Rady Ministrów po 1989 roku. W moim przekonaniu - to też mówi moje doświadczenie - w żadnym przypadku (...) nigdy nie mogłem stwierdzić, ani nie mogę potwierdzić tego, żeby kobiety na jakimkolwiek stanowisku były gorsze niż mężczyźni, dlatego każde poważne wzruszenie ramion, że kobieta obejmuje jakieś ministerstwo, które nie wydaje się za bardzo kobiece, uważam za objaw niedojrzałego seksizmu - powiedział Tusk.
Szef rządu zwrócił również uwagę na udział w nowym rządzie młodych ludzi. Zażartował, że z satysfakcją musi stwierdzić, że "jest jednym ze starszych uczestników tego zespołu".
Jak tłumaczył Tusk, nowe ministerstwo administracji i cyfryzacji, którym pokieruje Michał Boni, powstało z wydzielenia administracji z dotychczasowego MSWiA . Do zadań, jakie stoją przed szefem administracji publicznej dokładamy szeroko pojętą cyfryzację, ale przede wszystkim w odniesieniu do urzędów państwowych administracji publicznej - dodał premier.
Jak mówił, chodzi "o radykalne przyspieszenie i zracjonalizowanie wydatków publicznych, jeśli chodzi o inwestycje w obszarze administracji publicznej". Dlatego - jak podkreślił - pierwszym zadaniem Boniego jest przegląd planowanych, a niejednokrotnie bardzo dużych i kontrowersyjnych wydatków na rozmaite zmiany z zakresu informatyki, cyfryzacji i działów administracji. Ja mam mocne przekonanie, że nie wszystkie z tych planów mają uzasadnienie, nie wszystkie przyniosłyby rzeczywiście korzyści w stosunku do obywatela, a mogłyby być bardzo kosztowne - ocenił premier.
Tusk powiedział również, że koncentracja zadań z zakresu cyfryzacji, do tej pory rozproszonych pomiędzy różne resorty, pozwoli zracjonalizować wydatki i przyspieszyć rewolucję cyfrową.
Jak mówił Tusk, to że Gowin nie ma wykształcenia prawniczego, jest jego zaletą, a nie wadą. Nie da rady, poszukamy następnego - powiedział. Wobec Jarosława Gowina mam bardzo precyzyjne oczekiwania. Starał się je realizować, ale z pozycji, która nie dawała mu większych szans. On ma w sobie gigantyczny zapał, taką determinację, "pozytywną szajbę", jeśli chodzi o deregulację - powiedział Tusk.
Dodał, że prawdziwa deregulacja, która może skutecznie odblokować polską gospodarkę, to jest właśnie deregulacja w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Jarosław Gowin, jako wieloletni poseł, wykształcony filozof, ale człowiek naprawdę bardzo dobrze przygotowany do tego typu roli. O tym jestem przekonany - mówił premier.
Podkreślił, że fakt, iż Gowin nie jest z korporacji i nie jest prawnikiem uważa za zaletę, a nie wadę. Żeby odblokować Polskę od tych - powiedziałbym - zaszłości, pewnej rutyny, ale także złych przepisów, trzeba będzie umieć stanąć wobec całego środowiska prawniczego i nie poddać się - podkreślił Tusk.
Mówiąc o dotychczasowym ministrze sprawiedliwości Krzysztofie Kwiatkowskim, Tusk powiedział, że jest jednym z dwóch, trzech potencjalnych liderów PO. Jest to jeden z najzdolniejszych polityków w PO - zachwalał. Jak mówił, zmiana w resorcie sprawiedliwości nie wynika więc z krytycznej oceny jego działań.
Wykształcenie ekonomiczne, inteligencja, odwaga, znajomość języka angielskiego, zdolności komunikacyjne to, zdaniem premiera Donalda Tuska, zalety przyszłej minister sportu i turystyki Joanny Muchy. Według Tuska jej kwalifikacje są na tyle uniwersalne, że predestynują ją do pełnienia wielu funkcji politycznych, czy ministerialnych.
Premier zaznaczył też, że posłanka ma własne doświadczenia ze sportem wyczynowym. I raczej jej nie zaczepiać, ponieważ ma to związek ze sztukami walki - przestrzegał.
Tusk mówił ponadto, że dzisiaj potrzebuje ministra sportu, który będzie jednocześnie wytrawnym dyplomatą i osobą, która będzie świetnie reprezentowała Polskę, przy różnego rodzaju okazjach. Premier wymienił tu m.in. Euro 2012, olimpiadę w Londynie i mistrzostwa świata w lekkoatletyce w Gdańsku w 2014.
Jesteśmy obaj (z Waldemarem Pawlakiem) gwarancją tego, że te dobre zasady z tamtej umowy koalicyjnej będą działały przez najbliższe cztery lata, ale nie przewidujemy podpisywania tego dokumentu, który był, ani jakiejś nowej wersji - powiedział premier. Tusk dodał, że razem z Pawlakiem podtrzymują istotę umowy koalicyjnej zawartej przed czterema laty. Solidarna współpraca ugrupowań, niezaskakiwanie się wrogimi projektami - to podtrzymujemy - zadeklarował.
Tamta umowa opisywała inną rzeczywistość, więc in extenso jest nie do przytoczenia. W tym sensie nie jest dokumentem, który będzie obowiązywał przez następne cztery lata - zaznaczył Tusk.
Poinformował, że rozmawiał z Pawlakiem jeszcze po porannym spotkaniu z prezydentem. Zapewnił, że zarówno on, jak i szef PSL "śpią spokojnie".
To jest rząd zderzaków, każdy z nas jest zderzakiem, ja też. Czy te zderzaki wytrzymają cztery lata, czy cztery miesiące? Zobaczymy. Idą ciężkie czasy, zdajemy sobie sprawę, jakie zadania sobie nałożyliśmy, więc każdy z nas jest zderzakiem - mówił Tusk.
Nikt tu nie przyszedł z definicji na cztery lata, nikt. Każdy przyszedł wykonać swoją robotę. Nie da rady - szybciej się pożegna ze stanowiskiem - podkreślił.
Jak mówił, chciałby, żeby "wszyscy wytrzymali cztery lata". Nie mam założenia, że po roku jest zmiana, nie mam politycznej definicji, czy koniecznie za rok mam wymienić część, czy całość gabinetu, ale nie mam też takiej doktryny, że zrobię wszystko czy prawie wszystko, żeby przez cztery lata ten gabinet pozostał bez zmian - zaznaczył Tusk.
Premier powiedział również, że jego nowy rząd jest "zbudowany w taki sposób, aby (...) umieć reagować na każdą okoliczność, która może zaskoczyć Europę, świat, w tym Polskę".