Wielokrotne stosowanie przez personel jednorazowego sprzętu – to przyczyna zakażenia żółtaczką 48 pacjentów stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim. Epidemiolodzy i inspektorzy sanitarni odbyli w sobotę w tym mieście specjalną naradę.
Fachowcy mają pomysł na to, by w przyszłości uniknąć podobnych skandali. Absolutnie trzeba zwiększyć nadzór nad ludźmi pracującymi w szpitalach i stacjach dializ - powiedział RMF FM Andrzej Wojtyła, główny inspektor sanitarny. Wojtyła zaznaczył, że z kontroli wszystkich stacji dializ należących do firmy, która jest także właścicielem ostrowskiej wynika, że zarówno sprzęt jak i procedury są doskonałe. Zawiódł więc wyłącznie człowiek i dlatego jak powiedział minister Wojtyła właśnie nadzór nad ludźmi musi być zwiększony.
Profesor Andrzej Zieliński, krajowy konsultant ds. epidemiologii, stwierdził, że w tym konkretnie przypadku był to wyłącznie ludzki błąd – błąd nie do przewidzenia i któremu trudno było zapobiec. Zdaniem sanepidu, zwolniona pielęgniarka łamała zasady higieny w momencie, w którym przy sprzęcie do dializ przebywała sama.
Na spotkaniu był obecny wiceszef lokalnej prokuratury. Powiedział on, że jakiejkolwiek prokuratorskiej decyzji można się spodziewać najwcześniej w połowie przyszłego tygodnia. Obecnie trwa poszukiwanie dowodów procesowych.
Dlaczego w ostrowskiej stacji dializ doszło do zakażenia żółtaczką 48 osób? Według sanepidu oddziałowa w stacji dializ, zamiast wymieniać, płukała małe, szklane rurki przez które przechodzi krew. Było to wynikiem – jedni określają – głupoty, inni twierdzą, że jest to nieprzestrzeganie elementarnych zasad sztuki lekarskiej i pielęgniarskiej - stwierdził szef ostrowskiego sanepidu Andrzej Biliński. Jego tropem kroczy też prokuratura.
Sanepid powołuje się głównie na ustalenia współpracowników zwolnionej pary medyków. Wiadomo jednak, że zespół stacji dializ był skonfliktowany. Biliński zapewnia, że ma także inne dowody.
Pielęgniarka się jednak broni: Jestem tego pewna – nie zakaziłam żadnego pacjenta. Po jej stronie stoi były zwierzchnik, także zwolniony ze stacji ordynator: Wiem o tym, że pacjenci wykonują te same badania w diagnostyce niezależnej, ale przede wszystkim krew pobierana jest poza stacją dializ ostrowską. W ogromnej większości te wyniki wychodzą ujemne, a więc są to ludzie zdrowi. Wyniki badań miałyby być fałszowane, po to, aby odwrócić uwagę od przekrętów finansowych w spółce prowadzącej stację dializ. Tej wersji jednak na razie – poza dwojgiem obwinianych – nikt nie potwierdza
Reporter RMF rozmawiał z dwoma osobami, które są na liście zakażonych, a u których w innym laboratorium nie potwierdzono obecności przeciwciał. Oni ostrowskiej stacji dializ nie ufają. Jak ta pani dowiedziała się, że ja pojechałam wynik sobie zrobić do Poznania, bardzo mnie skrzyczała i powiedziała, że będę miała do czynienia z prokuraturą - stwierdziła jedna z pacjentek.
Do tej pory w sprawie zakażenia w Ostrowie Wielkopolskim nie postawiono nikomu zarzutów. Jeśli winni się znajdą, mogą pójść do więzienia nawet na 12 lat.