Przełom w śledztwie dotyczącym eksplozji granatnika w gabinecie byłego komendanta głównego policji. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM, w nadchodzącym tygodniu generał Jarosław Szymczyk ma usłyszeć zarzuty. Razem z nim zarzuty usłyszy jeszcze jedna osoba.
Zarzuty mają stawiać generałowi śledczy prowadzący wątki postępowania, które trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie - informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. To postępowanie zostało zainicjowane w marcu tego roku po audycie MSWiA w Komendzie Głównej. Zawiadomienie w tej sprawie złożył były szef resortu Marcin Kierwiński.
Generał Szymczyk ma się stawić w prokuraturze w poniedziałek. Jeszcze nie wiadomo, jakie zarzuty usłyszy.
Sprawa jest jednak mocno kontrowersyjna, ponieważ w związku z eksplozją granatnika w jego gabinicie śledztwo prowadzi także jednostka wyższego szczebla - Prokuratura Regionalna w Warszawie. W tym postępowaniu Jarosław Szymczyk ma status pokrzywdzonego.
"W tej całej sprawie kuriozum goni kuriozum" - mówią osoby z otoczenia generała.
Obie prokuratury zajmowały się podejrzeniami spowodowania zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i mienia, dodatkowo okolicznościami wyjazdu delegacji do Kijowa i przywozu granatnika.
Śledczy analizują też działania funkcjonariuszy po eksplozji w Komendzie Głównej i podejrzenia o tuszowanie sprawy. Dodatkowo badają prawidłowość prowadzenia postępowania dyscyplinarnego po tym zdarzeniu.
"Kiedy przestawiałem zużyte granatniki, będące prezentami od Ukraińców, doszło do eksplozji" - mówił RMF FM generał Jarosław Szymczyk w grudniu 2022 roku. Nasi reporterzy jako pierwsi rozmawiali z komendantem głównym policji po jego wyjściu ze szpitala.
Było to trzy dni po tym, jak na zapleczu gabinetu szefa policji doszło do eksplozji, w wyniku której uszkodzone zostały pomieszczenia na trzech kondygnacjach. MSWiA przekazało, że wybuchł prezent, jaki generał Szymczyk otrzymał podczas ostatniej wizyty w Ukrainie.
Jak dowiedzieli się wówczas dziennikarze RMF FM od członka polskiej delegacji, generał Jarosław Szymczyk otrzymał w Ukrainie dwa granatniki przeciwpancerne (prawdopodobnie RGW-90), które - jak przekonywali Ukraińcy - miały być zużyte.
Szef polskiej policji mówił RMF FM, że następnego dnia po powrocie chciał przełożyć prezenty od Ukraińców na zapleczu swojego gabinetu. W chwili, kiedy przestawił pionowo na podłodze jeden z granatników, dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji.
Wybuch był potężny - siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit - powiedział nam gen. Szymczyk.
Jarosław Szymczyk w momencie odpalenia granatnika był sam w swoim gabinecie w Komendzie Głównej Policji - takie informacje dotyczące przebiegu incydentu z grudnia 2022 roku w kwietniu potwierdziła Prokuratura Regionalna w Warszawie.
W trakcie śledztwa prokuratorzy zabezpieczyli zapis kamer monitoringu z budynku Komendy Głównej Policji. Chodzi przede wszystkim o kamerę znajdującą się przy drzwiach korytarza wiodącego do gabinetu szefa policji i pomieszczeń znajdujących się w sąsiedztwie.
Zlecono specjalistyczną opinię, a także przesłuchano świadków i na tej podstawie wykluczono, by w chwili odpalenia granatnika w gabinecie komendanta głównego policji znajdowały się inne osoby.
To o tyle ważne ustalenie, że w przestrzeni publicznej pojawiało się wiele różnych wersji mówiących m.in. o tym, że to nie ówczesny szef policji odpalił granatnik, a zrobiła to inna osoba przebywająca rano w gabinecie.
Pojawiały się też informacje, że tych osób było tam więcej. Tym wersjom Prokuratura Regionalna w Warszawie zaprzeczyła.