Zachód od wielu lat nie stanowi jedności. Coraz częściej widać pęknięcia pomiędzy tzw. sojusznikami: USA, Wielką Brytanią oraz Unią Europejską.
Potężnym tektonicznym wstrząsem w geopolityce był już Brexit. Wyjście Brytyjczyków ze Wspólnoty znacząco zmieniło układ sił na świecie.
Kolejnym etapem była prezydencka batalia w Stanach Zjednoczonych, w której Donald Trump poniósł sromotną porażkę, nie tylko wyborczą. Przegrał także z siłami nazywanymi "Deep State" czyli "Głębokim Państwem" - konglomeratem służb specjalnych, wielkiego biznesu, korporacji i generalicji. Odcięty od mediów społecznościowych, poddany ostracyzmowi, zdradzony (wystawiony Chińczykom na żer przez wysokich rangą amerykańskich wojskowych) stał się politycznym pariasem.
A teraz jeszcze dochodzi gigantyczna awantura wokół kontraktu na łodzie podwodne. "Wypłynęły" na jaw finansowo-militarne biznesy i okazało się, że gdy chodzi o miliardy dolarów cynizm nie zna granic. USA z Australią nagle - mówiąc delikatnie - przestały się lubić z Francją. Czy to nie dowód na degrengoladę NATO? A Unia Europejska zdominowana przez Niemcy, mające gdzieś obawy państw Europy Środkowej, wchodzące we własnym egoistycznym interesie w gazowy deal z Rosją?
W tej sytuacji zadałem kilka pytań pytań o Polskę autorowi książki "Chiny według Leszka Ślazyka". Czy my musimy się tak bardzo liczyć z TAKIM Zachodem? Czy nie możemy prowadzić własnej, równie asertywnej gry, dbać wyłącznie o siebie, wchodząc na przykład w bliższe relacje z pewnym państwem na Dalekim Wschodzie? Czy mamy jeszcze taką szansę? Co nas przez tym powstrzymywało i powstrzymuje? Czy obawiamy się chińskiego komunizmu? A może bardziej boimy się reakcji Wuja Sama?
Ten wywiad przeprowadziłem w poniedziałek w internetowym radiu RMF24.