Urzędnicy ministerstwa mają nowego szefa – Romana Giertycha, który nie wywołuje u nich entuzjazmu. Na korytarzach ministerstwa można było dziś usłyszeć, że to czarny dzień polskiego szkolnictwa i resortu edukacji.
Oficjalnie do mikrofonu żaden z urzędników ministerstwa edukacji wypowiadać się oczywiście nie chciał. Kiedy reporter RMF podchodził z mikrofonem, w popłochu uciekali lub za wszelką ceną próbowali zapobiec rozmowie: Nie mamy czasu. Nie mogę się wypowiadać - to najczęstsza reakcja na jakiekolwiek pytania.
Jednak już po wyłączeniu mikrofonu słychać było, że Giertych w resorcie to pomyłka; niektórzy pracownicy piszą podania o przeniesienie do ministerstwa nauki. Wielu twierdzi też, że za oświatę wziął się dyletant. Sprawdziliśmy to na konferencji prasowej, pytając o kwestie niezbyt szczegółowe: Nie ma żadnych przygotowywanych decyzji, które by oznaczały jakiekolwiek zmiany w tym zakresie. Nie sądzę, aby w tym zakresie nastąpiły jakiekolwiek zmiany - mówił Roman Giertych.
Jest czy nie jest dyletantem, ale z pewnością zręcznym graczem. Chcąc zyskać poklask - jako główny cel swej pracy podał - załatwienie nauczycielom podwyżek.