Chociaż policjanci mieli przy sobie dwie kamery, to ani jedna nie nagrała przebiegu kontrowersyjnej interwencji w centrum Łodzi. Do funkcjonariuszy w lutym tego roku zgłosiła się studentka, którą usiłował zgwałcić nieznajomego mężczyznę. Rzeczniczka lokalnej policji tłumaczyła, że interwencja nie nagrała się przez "pechowe" wyczerpanie się baterii. W obu urządzeniach naraz. Dystrybutor na polecenie prokuratury odczytał dane z obu urządzeń. Okazuje się, że wersja prokuratury różni się od tej przedstawianej przez mundurowych.
Interwencja dotyczyła studentki, którą usiłował zgwałcić nieznajomy mężczyzna. Młoda kobieta w internecie oskarżyła wtedy interweniujących funkcjonariuszy o lekceważący stosunek do jej dramatu. Mieli być obojętni i traktować ją protekcjonalnie.
Ze stanowiska, które otrzymaliśmy wynika, że w chwili zdarzenia kamery były sprawne, co prawda baterie kończyły możliwy czas pracy, niemniej urządzenia funkcjonowały w trybie buforowania - powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Tryb buforowania polega na tym, że urządzenie w trybie ciągłym rejestruje to, co "widzi" obiektyw kamery. Wszystko po to, żeby już po naciśnięciu guzika na karcie pamięci mogło znaleźć się to, co działo się do trzydziestu sekund wcześniej. Ekspertyza wykazała też, że nikt nie próbował ingerować w to, co zapisało się na karty pamięci. Ale żeby filmów nie było, wcale nie trzeba było tego robić.
Wszystko zatem wskazuje na to, że funkcjonariusze policji nie wcisnęli właściwego przycisku, odpowiedzialnego za zapis - ocenił Kopania.
28 lutego zatrzymano 29-latka podejrzewanego o próbę gwałtu. Tego samego dnia jego ofiarami - oprócz studentki z Łodzi - miały paść jeszcze dwie kobiety.
Podczas przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanych przestępstw. Zeznał, że był pod wpływem alkoholu, dlatego nie pamięta omawianych zdarzeń. 29-latek usłyszał w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Śródmieście zarzuty dotyczące usiłowania zgwałcenia dwóch kobiet w wieku 23 i 28 lat oraz naruszenie nietykalności cielesnej kolejnej pokrzywdzonej w wieku 41 lat. Grozi mu do lat 12 więzienia.