Prawo pięści zaczyna stosować reżim Łukaszenki w walce ze Związkiem Polaków na Białorusi. Wieczorem do ich siedziby w Grodnie wkroczyli milicjanci w cywilu i KGB. Działaczy Związku po brutalnej interwencji zabrano na 3-godzinne przesłuchanie.
Wieczorem pod siedzibę Związku Polaków na Białorusi w Grodnie podjechało kilka milicyjnych samochodów terenowych. Funkcjonariusze, w większości po cywilnemu, wtargnęli do budynku. Zaraz za nimi wszedł prezes tzw. starego kierownictwa Związku, Tadeusz Kruczkowski, uznawany przez reżim Łukaszenki.
Z budynku wyprowadzono siłą około 10 osób, w tym Andżelikę Borys. Radiu RMF udało się zarejestrować całe zajście. Dodzwoniliśmy się do pani Borys w chwili, gdy wyprowadzano ją z budynku: W tej chwili znajduje się tutaj milicja, żeby wyprowadzić członków Polaków z ich pomieszczenia, tak jak byśmy byli terrorystami. Cała ekipa milicji skierowana jest przeciwko nam. Posłuchaj:
Wszyscy zatrzymani Polacy zostali przewiezieni na posterunek milicji. Po 3-godzinnym przesłuchaniu zostali wypuszczeni. To były banalne pytania - mówiła nam po zwolnieniu Borys. Co robimy z ZPB, co robimy w Domu Polskim? Banalne pytania, żeby zademonstrować siłę.
Już wcześniej milicja aresztowała trzech działaczy organizacji Polaków. Władze Białorusi zażądały, by 27 sierpnia odbył się powtórzony zjazd Związku Polaków na Białorusi i wybrał nowe władze. Andżelika Borys została przez nie odwołana z pełnionej funkcji.
Nieznane jest jeszcze stanowisko polskich władz państwowych. Jak powiedział RMF wiceminister spraw zagranicznych, Jan Truszczyński, stanowisko MSZ w sprawie sytuacji na Białorusi zostanie opublikowane najwcześniej dziś przed południem.