Przed krakowskim sądem rozpoczął się proces cywilny wytoczony przez maturzystkę Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Do zdobycia indeksu na stomatologii w Krakowie Kindze Jasiewicz zabrakło jednego punktu. To pierwszy taki pozew w Polsce skierowany przeciwko egzaminatorom.
Zdaniem obecnej studentki na rozszerzonym egzaminie maturalnym z biologii zaniżono jej oceny z trzech zadań. Z tego powodu nie została przyjęta na kierunek lekarsko-dentystyczny UJ: limit wynosił 262 pkt, a jej zabrakło 1 pkt. Wcześniej wystąpiła do OKE o skorygowanie wyniku egzaminu, ale uzyskała odpowiedź odmowną.
Studentka domaga się zobowiązania OKE do przyznania jej dodatkowo po jednym punkcie za odpowiedzi na trzy pytania i ustalenia nowego wyniku egzaminu. Chce także nowego świadectwa maturalnego ze skorygowanym wynikiem egzaminów.
W pozwie autorka szczegółowo przedstawia swoje odpowiedzi na pytania i wskazuje m.in., że nie powinna ponosić konsekwencji rozbieżności zdań między autorem podręcznika, z którego się uczyła, a egzaminatorem. Jej zdaniem oceniający w sposób niepoprawny i zbyt rygorystyczny interpretowali tzw. klucz, co wypaczyło wynik egzaminu.
Jak stwierdza, błędny wynik egzaminu uniemożliwił jej studia na wybranej uczelni. Argumentuje, że naruszono jej dobra osobiste - prawo do twórczości naukowej oraz kształcenia, gwarantowane przez konstytucję. Twierdzi, że gdyby nie błędny wynik, nie musiałaby ponosić kosztów związanych z płatnymi studiami na kierunku lekarsko-dentystycznym. Jeden semestr kosztuje 26 tys. zł.
OKE domaga się oddalenia powództwa i wskazuje, że nie doszło do naruszenia żadnych dóbr osobistych.
Według stanowiska OKE, prawo do nauki stanowi jedno z podstawowych praw obywatelskich, nie stanowi jednak dobra osobistego; natomiast praca egzaminacyjna nie jest twórczością naukową, tylko określoną w przepisach formą oceny poziomu wykształcenia ogólnego.
Ponadto - zgodnie z przepisami - wyniki egzaminu maturalnego są ostateczne. Ewentualne uznanie dopuszczalności skargi na ocenę maturalną lub świadectwo dojrzałości i jej uwzględnienie prowadziłoby w istocie do uchylenia oceny maturalnej, a tym samym doszłoby do sytuacji, w której nie istniałby w obrocie wynik egzaminu maturalnego umożliwiający przyjęcie na studia wyższe – wskazuje OKE.
Zdaniem OKE nie doszło także do błędów przy ocenie pracy maturzystki. Jak wyjaśnia komisja, punkty przyznawane są tylko za poprawne rozwiązania, precyzyjnie odpowiadające poleceniom zawartym w zadaniach; odpowiedzi niezgodne z poleceniem (nie na temat) lub niepełne są traktowane jako brak odpowiedzi.
Do sprawy przystąpiła także Prokuratoria Generalna, reprezentująca Skarb Państwa w procesach cywilnych, również podnosząc fakt niedopuszczalności drogi sądowej dla tego typu spraw. Jak wskazała w odpowiedzi na pozew, uwzględnienie roszczeń wiązałoby się de facto z ponownym ustaleniem wyniku egzaminu maturalnego przez sąd i ingerencją w treść dokumentu urzędowego - a to jest niedopuszczalne. Weryfikacji i zmiany wyników egzaminu nie przewiduje bowiem ustawa o systemie oświaty.
Na niejawnym posiedzeniu sąd odmówił odrzucenia pozwu. Uznał, że sprawy o naruszenie dóbr osobistych podlegają sądom cywilnym, a kwestia roszczeń powinna zostać merytorycznie rozstrzygnięta w orzeczeniu kończącym postępowanie przed sądem.
W toku postępowania obecna studentka rozszerzyła swoje roszczenia, wskazała też kolejne dobra osobiste, które miały zostać naruszone, jak prawo do budowania i ochrony własnego wizerunku, prawa do kultywowania tradycji rodzinnych oraz prawo do dysponowania swoimi danymi osobowymi.
Zdaniem PG również te argumenty nie mogą być uznane. Autorka pozwu nie miała rozpoznawalnego wizerunku, a upublicznienie jej danych osobowych nastąpiło poprzez jej kontakty z mediami. Subiektywnie oceniane prawo do kultywowania tradycji rodzinnych nie zostało naruszone, bo kobieta studiuje na tej samej uczelni i na tym samym kierunku co kiedyś jej rodzice i dziadek, a kwestia płatności nie stanowi tradycji i nie można mówić o jej naruszeniu. Natomiast przekazywanie pracy do oceny ekspertom było zgodne z prawem i nie stanowiło naruszenia danych osobowych.
Jak powiedziała sądowi i dziennikarzom Kinga Jasiewicz, w tym roku skorzystała ona z możliwości poprawienia egzaminu maturalnego z biologii w trybie rozszerzonym, ale uzyskała wynik prawie identyczny jak poprzednio. Podeszła do niego bez przygotowania i przy nowej podstawie programowej – wyjaśniła. Nie czuję się oszukana przez OKE, ale wiedziałam, że powszechne są błędy egzaminatorów przy ocenie prac i dlaczego miałabym to zostawić. To by było nienormalne – powiedziała dziennikarzom o powodach złożenia pozwu. Ja wiedziałam, że napisałam lepiej. Później to sprawdziłam, skonsultowałam z wieloma osobami – powiedziała Jasiewicz. Jak wyjaśniła, główne zarzuty OKE wobec jej odpowiedzi na egzaminie dotyczyły tego, że jej odpowiedzi były "zbyt ogólne". Ale biologia jest tak obszernym tematem, że zawsze można powiedzieć, że coś jest zbyt ogólne – stwierdziła.
(mpw)