Lubou Kawalioua apelowała w Warszawie o litość dla syna. Białoruski sąd skazał Dźmitryja Kanawałaua i Uładzisłaua Kawalioua na kary śmierci za kwietniowy zamach w mińskim metrze. Zginęło w nim 15 osób. "Chcę zwrócić się do wszystkich wrażliwych ludzi o pomoc w tym, by nie dopuścić do wykonania tej okrutnej kary" - powiedziała zdesperowana kobieta.
Część opinii publicznej na Białorusi nie wierzy w ich winę. Mężczyźni mieli zostać kozłami ofiarnymi na polecenie białoruskiego reżimu.
Skazani nie mają żadnej możliwości odwołania od tego wyroku. Sądził ich sąd najwyższy, więc wykonanie lub niewykonanie kary śmierci zależy teraz wyłącznie od Aleksandra Łukaszenki.
11 kwietnia w wieczornych godzinach szczytu eksplodował ładunek wybuchowy na stacji metra Oktiabrskaja (biał. Kastrycznickaja) w centrum Mińska. Zginęło 11 osób, kolejne cztery zmarły w następnych dniach i tygodniach w szpitalach. Rannych zostało kilkaset osób.
Kanawałau i Kawaliou zostali aresztowani trzy dni po zamachu.