Premier Mateusz Morawiecki powołał ministra Marka Kuchcińskiego na stanowisko szefa KPRM. Były marszałek Sejmu zastąpi na tym stanowisku Michała Dworczyka.

Prezydent Andrzej Duda podczas wczorajszej uroczystości w Belwederze powołał byłego marszałka Sejmu, wiceszefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego na stanowisko ministra-członka Rady Ministrów. Kuchciński na stanowisku szefa KPRM zastąpił Michała Dworczyka, który niedawno złożył rezygnację.

Dworczyk we wpisie na Twitterze poinformował, że dziś zakończył misję jako szef KPRM. "Panie Premierze, służba Polsce u Pańskiego boku była dla mnie honorem i zaszczytem. Dziękuję za ostatnich 5 lat współpracy premierowi Morawieckiemu, Prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, kolegom z Rady Ministrów i pracownikom KPRM. Panu min. Markowi Kuchcińskiemu życzę powodzenia!" - napisał Dworczyk.

Szef rządu, podczas spotkania pracowników kancelarii z nowym szefem KRPM, dziękował Dworczykowi "za to, że zawsze dawał z siebie maksimum".

"I dziękuję również nowemu szefowi Markowi Kuchcińskiemu za to, że podjął się tej trudnej roli" - mówił premier cytowany w tweecie zamieszonym na profilu KPRM.

Partyjna układanka

Jak zauważa dziennikarz RMF FM Roch Kowalski, wejście byłego marszałka Sejmu do rządu jest elementem partyjnej układanki. Marek Kuchciński nie należy do grona współpracowników premiera, jest zaufanym Jarosława Kaczyńskiego. To zresztą prezes PiS-u miał być pomysłodawcą powołania Kuchcińskiego w skład Rady Ministrów - mimo że premier zapewniał, iż była to jego osobista decyzja.

Nad Kuchcińskim krąży też widmo nierozliczonych spraw - wykorzystywania rządowych samolotów do rodzinnych podróży oraz tzw. afera podkarpacka. We wtorek w specjalnym oświadczeniu Kuchciński po raz kolejny zapewniał, że doniesienia o jego nieobyczajnych zachowaniach są po prostu nieprawdziwe.

W kuluarach najczęściej słychać sceptycyzm wobec nowej roli byłego marszałka. Kuchcińskiemu - jak mówią nawet jego partyjni koledzy - brakuje umiejętności, by sprawnie organizować prace rządu.

Afera z lotami

Marek Kuchciński był marszałkiem Sejmu w latach 2015-2019. Jak wyliczył portal Onet, od marca 2018 roku do maja 2019 z budżetu państwa pokryte zostały kosztów podróży marszałka o wartości ponad 4 milionów złotych. Dało to liczbę 98 lotów w 14 miesięcy. Znaczna część tych przelotów miało status HEAD.

Szczególne kontrowersje wzbudził fakt, że podczas części lotów, marszałkowi towarzyszyli członkowie jego rodziny - żona i dzieci. 

Z ujawnionych dokumentów wynika, że większość przelotów odbywała się na trasie Warszawa - Rzeszów.

Jak poinformowało Centrum Informacji Sejmowej, każda podróż marszałka miała charakter służbowy, a obecność dodatkowych osób na pokładzie nie miała wpływu na koszty przelotu. Zaznaczono również, że marszałek Sejmu - jako druga osoba w państwie - ma prawo do korzystania z samolotu rządowego.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podjął działania w celu uregulowania zasad podróży służbowych - w zarządzeniu dot. podróży rządowym samolotem wprowadzony został zapis, nakładający na członków rodziny polityków obowiązek pokrycia kosztów podróży. Marszałek Kuchciński dokonał wpłaty 15 tys. złotych na cele charytatywne.

Kuchciński wkrótce po wyjściu afery na jaw zrezygnował ze stanowiska marszałka Sejmu. Zastąpiła go Elżbieta Witek. 

Rezygnacja Dworczyka

30 września Michał Dworczyk złożył rezygnację z funkcji szefa kancelarii premiera. Minister poinformował o tym na Twitterze. Od ponad roku Dworczyk był krytykowany m.in. za wycieki z jego prywatnej skrzynki mailowej. Jego dymisji domagali się m.in. partyjni koledzy. 

Dziś złożyłem rezygnację z funkcji szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dziękuję Prezesowi J. Kaczyńskiemu, Premierowi Morawieckiemu, kierownictwu PiS oraz wszystkim pracownikom KPRM za zaufanie i blisko 5 lat współpracy - napisał na Twitterze.

Już od ponad roku spekulowano o możliwej dymisji Michała Dworczyka, odkąd na światło dzienne zaczęły wychodzić kolejne służbowe maile wykradzione z jego prywatnej skrzynki. W ten sposób opinia publiczna poznała kulisy sprawowania władzy, ręczne sterowanie mediami publicznymi czy sposób załatwiania pracy rodzinom i znajomym polityków opcji rządzącej w spółkach i administracji państwowej. 

Formalnie rząd cały czas dystansuje się od wycieku. Twierdzi, że dokumenty mogą być zmanipulowanie i odmawia komentowania "akcji rosyjskich służb". W rzeczywistości jednak autentyczność korespondencji była już kilkukrotnie potwierdzana, także przez samych polityków PiS-u.

Miesiącami Zjednoczona Prawica wzbraniała się przed zdymisjonowaniem Dworczyka, mimo że treść niektórych wiadomości była kompromitująca nie tylko dla samego ministra, ale i całego rządu. Szef kancelarii premiera pozostawał na stanowisku, bo PiS nie chciało ulegać presji z zewnątrz. Nieoficjalnie politycy przyznawali też, że odwołanie Dworczyka w szczycie afery mailowej byłoby tylko potwierdzeniem tez ze zhakowanych wiadomości.