Z ulgą przyjęłam informację, że po trzech latach pracy prokuratury w końcu sprawa trafiła sądu - powiedziała wdowa po prezydencie Gdańska, europosłanka Magdalena Adamowicz. Prokuratura podała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko oskarżonemu o zabójstwo Pawła Adamowicza.
Przed kamienicą przy ul. Mniszki 5/6 odbył się w piątek briefing wdowy po prezydencie Gdańska, europosłanki Magdaleny Adamowicz, brata prezydenta i posła na Sejm Piotra Adamowicza, prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz i mecenasa Jerzego Glanca po skierowaniu do sądu aktu oskarżenia po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
W piątek śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku powiadomili, że prokuratura skierowała po prawie trzech latach do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W., oskarżonemu o zabójstwo prezydenta Adamowicza.
Stefanowi W. zarzucono dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie oraz również popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania.
Wdowa po prezydencie Gdańska europosłanka Magdalena Adamowicz powiedziała w Gdańsku, że dla niej sytuacja jest zero-jedynkowa. Miałam wspaniałego męża, moje dzieci miały kochającego ojca. Dzisiaj jestem wdową, moje dzieci są sierotami, przy wigilii nie będzie Pawła z nami. Paweł też nie zaprowadzi naszych córek do ołtarza. To się już nigdy nie zmieni - mówiła Adamowicz.
Dodała, że "z ulgą przyjęła informację, że po trzech latach pracy prokuratury w końcu sprawa trafiła sądu". Wierzę, że rzetelne rozpatrzenie tej sprawy nie tylko wyjaśni nam prawdę i przyczyny zabójstwa mojego męża, ale także obnaży pewne mechanizmy, które pozwolą w przyszłości unikać takich sytuacji, jaka się stała i zatrzymają spiralę mowy nienawiści i wierzę, że tego typu sytuacje, tego typu morderstwa już więcej się nie pojawią - mówiła w Gdańsku wdowa po prezydencie Gdańska.
Obecny na konferencji brat zamordowanego prezydenta i poseł KO Piotr Adamowicz powiedział, że zbrodnia, która dokonała się niemal trzy lata temu miała charakter publiczny, dlatego, że świadkami zabójstwa było wiele tysięcy osób, a setki tysięcy widziały tę tragedię za pośrednictwem telewizji.
Powinniśmy poznać prawdę, powinniśmy poznać poglądy, idee, autorytety, idoli mordercy, bo nic nie jest bez przyczyny. Z tych też powodów (...), ponieważ zbrodnia miała charakter publiczny, także sam proces powinien mieć charakter publiczny. Używając języka procesowego bez wyłączenia jawności - mówił Piotr Adamowicz.
Dodał też, że w domu przy Mniszki 5/6, gdzie odbywał się briefing, mieszkali rodzice Pawła i Piotra Adamowiczów i podkreślił, że ojciec - Ryszard nie dożył skierowania aktu oskarżenia do sądu.
Jednocześnie chciałem podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, którzy przez te niespełna trzy lata spieszyli z wyrazami solidarności duchowej - mówił Piotr Adamowicz i podziękował senatorowi Krzysztofowi Brejzie, który w pomagał i spieszył interwencjami oraz swoim adwokatom.
Podczas śledztwa Stefan W. został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, w tym połączonym z obserwacjami sądowo-psychiatrycznymi. W sprawie uzyskano trzy opinie dotyczące kwestii poczytalności. W trzeciej, rozstrzygającej biegli orzekli, że w chwili popełnienia zarzuconych przestępstw Stefan W. miał ograniczoną poczytalność.
Jak uznała prokuratura, motyw zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza został przedstawiony przez Stefana W. w oświadczeniu wygłoszonym przez niego bezpośrednio po dokonaniu ataku. Jak napisano w komunikacie prokuratury, "była to chęć dokonania zemsty z powodu niesłusznego i zbyt wysokiego, według oskarżonego, wyroku za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia". "Oskarżony utożsamiał osobę Prezydenta Miasta Gdańska ogólnie z osobami, które sprawowały wszelką władzę, w tym sądowniczą w czasie, gdy zapadł wobec niego skazujący wyrok" - czytamy w piśmie.
Stefanowi W. grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Jak zaznacza prokuratura, wobec sprawcy, który w chwili czynu miał ograniczoną poczytalność, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Nie oznacza to jednak, że tak się w tym przypadku stanie.
Zabójstwo odbyło się na oczach tysięcy ludzi, za pośrednictwem mediów widziały je miliony. Musimy poznać prawdę o motywach, autorytetach oraz idolach zabójcy. Zbrodni dokonano publicznie, dlatego też proces powinien odbyć publicznie, bez wyłączenia jawności - powiedział dziennikarzowi RMF FM już po ogłoszeniu informacji o akcie oskarżenia Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska.
Obrońca Stefana W., adwokat Marcin Lipski przyznał nam, że nie rozmawiał jeszcze ze swoim klientem o tym, czy jego zdaniem proces powinien być jawny, czy nie. Proces będzie dotyczył głównie ocenienia poczytalności sprawcy. Ustalenie stanu faktycznego nie będzie najważniejsze, bo ten jest w miarę jasne. Wszyscy wiedzą, jakie są wątpliwości związane ze zdrowiem psychicznym mojego klienta - powiedział RMF FM Lipski.
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany 13 stycznia 2019 roku, podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który zorganizowano na gdańskim Targu Węglowym. W trakcie tak zwanego "światełka do nieba" został ciężko raniony nożem przez 27-letniego wówczas Stefana W. Zmarł następnego dnia w szpitalu.
Na nagraniach wideo ze sceny WOŚP widać, jak Stefan W. przebiega przez scenę, na której stoi Adamowicz i zadaje prezydentowi kilka ciosów nożem. Po ataku 27-latek uniósł ręce w geście zwycięstwa. Zanim został obezwładniony, chodził po scenie i wykrzyczał: "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz".