​W razie potrzeby Polska zwiększy zaangażowanie wojskowe w Afganistanie, ale nie będzie ono miało charakteru bojowego - powiedział szef MON Antoni Macierewicz. Zaznaczył, że na razie nie ma oczekiwać zwiększenia liczebności polskiego kontyngentu.

Minister, który wrócił z wizyty w USA, powiedział dziennikarzom, że wśród tematów rozmów były działania Korei Północnej, Rosja, a także "sytuacja na obszarach, na których terroryzm zagraża bezpieczeństwu międzynarodowemu i gdzie USA są zaangażowane". Szef MON przypomniał, że "jest przygotowywana nowa strategia" w ramach której Stany Zjednoczone będą się zwracały o pomoc do innych krajów, w tym do Polski".

Będziemy rozważali tę kwestię i udział wojsk polskich w niekinetycznych działaniach, chociaż ta kwestia nie została sprecyzowana - zaznaczył. Dodał, że polska propozycja zostanie przedstawiona, "kiedy ze strony Stanów Zjednoczonych zostanie sformułowana precyzyjna potrzeba, kiedy będziemy wiedzieli dokładnie, jak dowództwo Stanów Zjednoczonych na teatrze afgańskim wyobraża sobie niezbędne wsparcie i rozszerzenie polskiego udziału". Podkreślił, że nie chodzi o zaangażowanie w działania bojowe. Mówimy o udziale niekinetycznym, szkoleniowym, doradczym - powiedział.

Pytany o rozważane rozmieszczenie sił pokojowych na Ukrainie, szef MON podkreślił, że rozmowy - choć dotyczyły Ukrainy - nie odnosiły się do tej propozycji. Wyraził przekonanie, że gdyby miały one zostać rozmieszczone wzdłuż granicy rosyjsko-ukraińskiej, "to taka możliwość istnieje". Gdyby to miała być operacja, która by w jakikolwiek sposób tworzyła chociażby pozór legalizacji zawłaszczenia terytoriów ukraińskich, to oczywiście to nie jest możliwe - dodał.

Obecnie, po zakończeniu w 2014 roku misji bojowej ISAF, w Afganistanie działa natowska misja Resolute Support. Polski kontyngent liczy do 200 żołnierzy i pracowników wojska uczestniczących w projektach szkoleniowo-doradczych na rzecz sił afgańskich.

Minister obrony zwrócił też uwagę na dyskusję o reformach w NATO. Najważniejsze z naszego punktu widzenia, żeby był stały, jasny, sprecyzowany łańcuch dowodzenia, który jeśli chodzi o nasze interesy, powinien opierać się na dowództwie dywizyjnym elbląskim i dowództwie korpuśnym szczecińskim - powiedział.

Podkreślił, że sprawa dowództwa w Szczecinie "nie jest już przedmiotem dyskusji, to jest oczywiste" i zaakceptowane w strukturach NATO. Sprawa dowództwa wielonarodowej dywizji w Elblągu - dodał - też jest zaaprobowana, ale jej realizacja będzie zależała od tego, czy uda nam się - a jestem przekonany, że tak, osiągnąć pełną gotowość tego dowództwa w czerwcu przyszłego roku - powiedział minister.

Wstępną gotowość dowództwo w Elblągu osiągnęło w tym roku. Szef MON dodał, że na konieczność utworzenia takiego dowództwa wskazało ostanie rosyjsko-białoruskie ćwiczenie Zapad, którego - jak mówił - "jednym z głównych celów był atak na batalionowe grupy bojowe".

Cztery wielonarodowe bataliony NATO zostały rozmieszczone w Estonii, na Litwie, Łotwie i w Polsce dla wzmocnienia wschodniej flanki NATO na mocy postanowienia szczytu sojuszu w Warszawie. Także utworzenie w Elblągu dowództwa Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód, w której skład wchodzą bataliony, jest konsekwencją porozumień szczytu.

W czerwcu Wielonarodowy Korpus Północ-Wschód z dowództwem w Szczecinie został certyfikowany jako dowództwo sił wysokiej gotowości bojowej. Szczecińska jednostka przejęła odpowiedzialność za operacje lądowe na północno-wschodniej flance NATO. Szczeciński Korpus jest jedyną jednostką w strukturach Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego odpowiedzialną za ściśle określone terytorium - Litwę, Łotwę, Estonię, Polskę, Słowację i Węgry.

(az)