"To był lot służbowy. Ja nic złego nie zrobiłam" - tak podróż rządowym gulfstreamem z Warszawy do Rzeszowa komentuje posłanka PiS Krystyna Wróblewska. Po ostatnim posiedzeniu Sejmu - razem z posłem Stanisławem Piotrowiczem - wróciła rządową maszyną do swojego okręgu wyborczego. Samolotem do domu wracał marszałek Marek Kuchciński.

Krystyna Wróblewska zamieściła zdjęcie z podróży na swoim profilu w mediach społecznościowych. Szybko jednak je usunęła. Pytana o to, dlaczego, odpowiada:

Bo był bardzo duży hejt ze strony internautów, na mnie i na moją rodzinę.

W internecie jednak nic nie ginie. Oto fotografia, która wywołała falę komentarzy:

Posłanka twierdzi, że był to lot służbowy, ale jak informuje reporter RMF FM, nie potrafiła wskazać żadnej uroczystości czy spotkania, na które musiała dotrzeć rządowym samolotem.

Ja nie wracałam do domu, był to lot służbowy. Parlamentarzyści pracują w soboty, niedziele - tłumaczy Wróblewska. 

Posłanka zarzeka się, że leciała z marszałkiem pierwszy raz, ale zdradza przy okazji, że Marek Kuchciński częściej zabiera na pokład posłów. Pan marszałek nie pierwszy raz zabiera parlamentarzystów. Zamiast lecieć sam, zawsze kogoś zabierał, to jest taniej i to jest tyle... - dodaje. I podkreśla: Jestem pierwszy raz parlamentarzystą, ciężko pracuję, staram się dbać o nasz region.... Więcej nie będę rozmawiać. Centrum Informacji Sejmu wyjaśniało sprawę. Jak jednak podkreśla reporter RMF FM, posłowie mają zarezerwowane miejsca w samolotach na trasach krajowych. Opozycja komentuje sprawę krótko: Aerotaxi

Co na to Kancelaria Sejmu RP i politycy PiS?

Kancelaria Sejmu RP nie ujawnia, jak często posłowie podróżują z marszałkiem, zwłaszcza na trasie do domu. Tłumaczy natomiast, że marszałkowi w podróżach często towarzyszą "reprezentanci izby" i nie zmienia to kosztu podróży, a wpływa na sprawną realizację programu. O jaki program na weekend chodziło - poza powrotem do domu - kancelaria nie wyjaśnia. 

O lataniu z marszałkiem nic nie wie wicemarszałek z PiS Beata Mazurek. Ja do domu nie latam tego typu samolotami. Mieszkam zupełnie gdzie indziej - mówi. 

Nic dziwnego w takim wykorzystywaniu rządowej maszyny nie widzi marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Podobnie jak kancelaria Sejmu tłumaczy: w końcu mamy nowoczesne maszyny, to latamy. Te samoloty są dla rządzących. One są potrzebne, niezbędne - mówi.

Małe gulfstreamy były kupowane z myślą o długich, nawet atlantyckich rejsach, a nie weekendowych lotach krajowych. Godzina lotu gulfstreama, który na pokład zabiera 16 pasażerów, to koszt 20 tys. zł. W 2016 r. kupiliśmy dwa Gulfstream 550 za ponad 500 mln złotych.

Opracowanie: