Dodatkowych 60 osób sprząta dziś Łódź w ramach prac interwencyjnych. Miasto wykłada na to około 24 tysięcy złotych miesięcznie. Wszystko po to, żeby jak najszybciej pozbyć się góry śmieci zalegających po zimie na chodnikach, trawnikach i ulicach.

Znalezienie miejsca z butelkami po piwie, foliowymi reklamówkami i psimi odchodami wcale nie jest trudne. Tak jest na przykład na skwerze pomiędzy ulicami Limanowskiego a Rybną. Łodzianie mówią, że Bałuty (jedna z łódzkich dzielnic) są zostawione same sobie. Na każdym kroku zima odsłoniła masę brudu, kurzu i śmieci.

Zielony skwer na rogu Limanowskiego i Rybnej bardziej przypomina śmietnik, niż trawnik. Wśród śmieci można znaleźć chyba wszystko. Mieszkańcy tego terenu tłumaczą, że zawsze jest tak w tym miejscu i nikt się tym nie interesuje. Może służby miejskie sprzątają tutaj raz na kilka miesięcy - żali się pani z kiosku obok skweru.

Zastępca rzecznika prezydenta Łodzi Magdalena Sosnowska zapewnia, że okolice ulic Rybnej i Limanowskiego zostaną już jutro posprzątane, bo tak wynika z harmonogramu porządków. Dodaje, że oprócz miejskich służb (MPO) do szybkich, wiosennych porządków w Łodzi są zatrudnione dodatkowe osoby. Sześćdziesięciu, dotąd bezrobotnych, teraz w ramach prac interwencyjnych zajmuje się sprzątaniem przejść podziemnych, ulic i skwerów. To kosztuje miasto około 24 tysięcy złotych - tyle dopłacane jest z budżetu Łodzi do wynagrodzeń dla tych pracowników. Pozostałą kwotę wykładają urzędy pracy. Pracownik interwencyjny przy porządkach w mieście zarabia około 1600 złotych. Ci, bardziej przykładający się do pracy, mają szanse na premie i zatrudnienie na stałe.

RMF24.pl on Facebook