Lekarz warszawskiego pogotowia stwierdził zgon 19-letniego chłopaka, ofiary wypadku samochodowego. Policjanci po kilkudziesięciu minutach zorientowali się, że chłopak jednak żyje. Teraz znajduje się w szpitalu.
Postępowanie prowadzone w pogotowiu wyjaśni czy był to błąd lekarza. Jak powiedział rzecznik pogotowia, lekarz został już zawieszony. Jeśli potwierdzi się, że popełnił błąd zostanie zwolniony.
Do wypadku doszło na warszawskiej Pradze Południe. 19-letni student Uniwersytetu Warszawskiego Hubert N. zjeżdżając samochodem z wiaduktu stracił panowanie nad kierownicą, uderzył w krawężnik, a następnie bokiem auta w słup trakcji elektrycznej.
Ponieważ lekarz pogotowia stwierdził zgon, nie wyciągaliśmy ofiary wypadku z samochodu - opowiadali policjanci. Zabezpieczając ślady zauważyli jednak, że chłopak się poruszył. Po ok. 40 minutach ten sam lekarz potwierdził, że 19-latek jednak żyje; przewieziono go do szpitala.
Ze wstępnych ustaleń wynika, iż lekarz był trzeźwy. Nic nie wskazuje też, że zrobił to umyślnie.