Prezes NIK Marian Banaś powinien dobrowolnie podać się do dymisji – mówił na konferencji prasowej w Brzesku w Małopolskce prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Obraz jest tak dramatyczny dla pana prezesa Banasia, że jedyną szansą jest dobrowolnie podanie się przez niego do dymisji - powiedział Kosiniak-Kamysz pytany przez dziennikarzy o reportaż "Superwizjera" TVN. Najciemniej jest pod latarnią. I niestety to powiedzenie po raz kolejny nabiera nowego znaczenia w kontekście prezesa NIK - podkreślił.
Lider PSL mówił, że w PiS "chyba zabrakło dobrej woli", by skontrolować działalność Mariana Banasia.
To jest działanie przez, tylko i wyłącznie, poprzez tą myśl: mamy większość - możemy wybierać kogo chcemy. Nieważne kogo wybierzemy, nawet może to być pan Marian, który, jak widać, nie jest najbardziej rzetelną osobą, ale jest wierny naszemu obozowi, no to może sprawować najwyższe funkcje łącznie z szefem NIK - mówił Kosiniak-Kamysz. Myślę, że nie o takiej instytucji niezależnej marzymy, która mogła sprawdzać to, co dzieje się w poszczególnych urzędach, ministerstwach, w jednostkach samorządu, wszędzie tam, gdzie NIK jest powołana do pełnienia tych funkcji - dodał.
Marian Banaś został pod koniec sierpnia powołany na stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli, wcześniej był ministrem finansów i szefem Krajowej Administracji Skarbowej.
Objęcie każdej z tych funkcji wiąże się z drobiazgową kontrolą służb specjalnych i jest przeznaczone tylko dla osób o nieposzlakowanej opinii. Dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się jego oświadczeniom majątkowym - czytamy na stronach tvn24.pl.
Do oświadczenia Banaś - o którym, według materiału "Superwizjera", "mówi się, że w PiS ma przydomek ‘Pancerny Marian’" - wpisał m.in. położoną w krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych.
W kamienicy - jak czytamy - mieści się "niewielki pensjonat, który oferuje gościom pokoje na godziny".
Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonuje portal.
W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę - do czego nigdy nie doszło - ale w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.
Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - zaznacza tvn24.pl.
Chcąc porozmawiać z Dawidem O. reporter "Superwizjera" udał się do pensjonatu.
W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonuje tvn24.pl.
Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna miał zareagować nerwowo, a po chwili zaproponować: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.
Mężczyzna był wysportowany i obwieszony złotem. Wreszcie nawiązał połączenie i jak twierdził, rozmawiał z jednym z najważniejszych urzędników w państwie - czytamy.
Dalej tvn24.pl podkreśla: Mężczyzna, którego reporter "Superwizjera" spotkał w kamienicy ministra, to jeden z braci K. - Wiesław lub Janusz, ps. Paolo. Są oni znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich. W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani.
W artykule przypomniano również, że "w lutym tego roku portal Wirtualna Polska podał, że oświadczenie majątkowe Mariana Banasia sprawdza CBA. Powodem miała być między innymi kamienica, którą - wówczas jeszcze jako wiceminister - wynajmował pod usługi hotelowe".
Zaznaczono, że reporter "Superwizjera" Bertold Kittel chciał porozmawiać z Marianem Banasiem: pytał o sprawę oświadczenia majątkowego, a konkretnie o wpisaną do niego krakowską kamienicę.
Marian Banaś nie chciał rozmawiać. Zareagował ucieczką - czytamy.
Szef NIK zareagował na reportaż "Superwizjera" już w sobotę.
W przesłanym Polskiej Agencji Prasowej oświadczeniu stwierdził, że łączenie jego osoby z działalnością przedstawioną w materiale Bertolda Kittela jest "oszczerstwem i pomówieniem".
Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości - podkreślił.
Materiał odbieram jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko mojej osoby, ale również kierowanych przeze mnie instytucji. W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową - zapowiedział prezes NIK.
Już jutro - w poniedziałek 23 września - o godzinie 18:00 zapraszamy Was na trzecią przedwyborczą debatę z cyklu "Po prostu Polska"!
Tematem: praworządność.
Transmisję będziecie mogli śledzić na RMF 24, dziennik.pl i Interia.pl.
W ostatni poniedziałek politycy dyskutowali o służbie zdrowia: relację z debaty i zapis transmisji znajdziecie TUTAJ >>>>