Przesyłki kierowane do sędziów Trybunału Konstytucyjnego są kontrolowane przez jednego z nich. Listy od kilku tygodni otwiera zastępujący prezes Julię Przyłębską sędzia Mariusz Muszyński, który zresztą wcale temu nie zaprzecza. "Mimo naszych protestów pan Muszyński nie zrezygnował z czytania cudzych listów" - opisuje sytuację wiceprezes TK Stanisław Biernat. "W kolejnych mailach precyzował, co będzie otwierać, a czego nie. Opiera się chyba na wyglądzie koperty" - dodaje.
Otwieranie listów kierowanych do sędziów i pracowników zaczęło się w Trybunale kilka tygodni temu. To efekt poleceń wydanych przez sędziego Mariusza Muszyńskiego, który na podstawie pełnomocnictwa wydanego przez prezes TK Julię Przyłębską kieruje m.in. Biurem Trybunału.
Korespondencja była otwierana przed skierowaniem jej do adresata przez pracownika kancelarii, a jak później wyjaśniał Muszyński "w przypadkach wątpliwych Pani M. Solarska nie otwiera korespondencji i to ja rozstrzygam, jak taką korespondencję potraktować: jako prywatną czy służbową".
Sędziowie zdecydowanie przeciw temu zaprotestowali. Procedury otwierania listów zaadresowanych imiennie do poszczególnych sędziów to nie zmieniło, jednak dwa tygodnie temu Mariusz Muszyński w rozesłanym do wszystkich mailu wyjaśnił, że każdy list trafiający do Trybunału uznawany jest z natury za służbowy: "TK jest urzędem państwowym. Z założenia cała korespondencja przychodząca do TK jest korespondencją urzędową i jest otwierana przez pracownika kancelarii. Jeśli ktoś z Państwa korzysta z adresu Trybunału dla odbioru korespondencji prywatnej (na co można się grzecznościowo zgodzić), musi uwzględniać powyższy fakt i możliwe konsekwencje w postaci otwarcia takiej korespondencji".
Według, jak je nazwali oburzeni sędziowie "credo" Mariusza Muszyńskiego w sprawie kontroli korespondencji, przesyłki prywatne mogą się zdarzyć, ale nadawcy tak je właśnie powinni opisywać, a jeśli ktoś z odbiorców nie życzy sobie, by były otwierane - powinien zrezygnować z ich przyjmowania w Trybunale.
"Jeśli w adresie znajdujemy zapis "sędzia Jan Kowalski", albo "dyrektor Andrzej Jankowski", to nie ma innego domniemania, niż służbowy charakter korespondencji określenie adresata poprzez funkcję jednoznacznie to podkreśla" - pisze 9 lutego w mailu sędzia Muszyński.
Wiceprezes Stanisław Biernat twierdzi, że w odpowiedzi na tego maila stanowczo wykluczył czytanie kierowanych do siebie listów, jeśli nie są związane z konkretnymi sprawami, z podanymi na kopercie ich sygnaturami. Muszyński korespondował też w tej sprawie z innymi sędziami.
Kilka dni później sędziowie poprosili o spotkanie z prezes Przyłębską, na którym chcieli poruszyć m.in. sprawę kontroli ich korespondencji. Przyłębska jednak na spotkanie nie przyszła, a w odpowiedzi odesłanej sędziom stwierdziła, że proponowany temat rozmowy to wyłączna kompetencja prezesa TK, która nie podlega konsultacjom.
Mimo naszych protestów pan Muszyński nie zrezygnował z czytania cudzych listów - relacjonował stan sprawy wiceprezes TK Stanisław Biernat. Tylko w kolejnych mailach precyzował, co będzie otwierać, a czego nie. Opiera się chyba na wyglądzie koperty - dodał ironicznie.
Sędziowie twierdzą, że przed podjęciem bardziej zdecydowanych kroków powstrzymywała ich lojalność wobec Trybunału i chęć rozwiązania konfliktu we własnym gronie. Naruszenie tajemnicy korespondencji jest złamaniem art. 49 Konstytucji mówiącego: "Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. Ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony."
Dopiero wobec odmowy rozmawiania z nami zdecydowaliśmy się na ujawnienie sprawy na zewnątrz - mówią sędziowie Trybunału. Nie wykluczając przy tym kolejnych działań.
(MN)