Z powodu pandemii zdecydowanie więcej czasu spędzamy we własnych domach. I coraz większą uwagę przywiązujemy do wnętrz, w których mieszkamy. Dlatego wymieniamy meble, kupujemy artykuły dekoracyjne i... coraz chętniej zapraszamy do naszych mieszkań kwiaty.

Prawdziwy boom na kwiaty doniczkowe potwierdzają kolejki przed centrami ogrodniczymi. Roślin kupujemy zdecydowanie więcej. Dlaczego?

Myślę, że tych powodów jest kilka - mówi Katarzyna Niedzielska, florystka i architekt krajobrazu. Po pierwsze, mamy więcej czasu na zajmowanie się domem i wtedy kobiety uruchamiają tak zwane wicie gniazda. Po drugie, chyba wreszcie nasza świadomość ekologiczna się zwiększa i w tym trochę pomogła pandemia. Częściej myślimy o swoim zdrowiu - dodaje.

Rośliny kwitnące, o ozdobnych liściach, egzotyczne palmy, delikatne storczyki, wreszcie kaktusy i sukulenty - wybór jest bardzo szeroki. Jednak wyraźny jest trend powrotu do łask nieco zapomnianych, "babcinych" gatunków.

Teraz królową kwiatów doniczkowych jest monstera - opowiada Katarzyna Niedzielska. Pamiętam monsterę ze swoje rodzinnego domu, rosła na drabince i sięgała aż do sufitu. Ale wraca też geranium, czyli tak zwana anginka, aloesy i paprocie. Te stare odmiany mają właściwości, które pomagają nam zdrowo żyć. Mamy więcej tlenu, mniej kurzu i lepiej odpoczywamy w nocy - podsumowuje florystka.

Dlatego w sypialni najlepiej postawić skrzydłokwiat, który tlen produkuje przez całą dobę. Dobrze się sprawdzi również sanseweria, paproć czy hedera.

I warto zaprosić rośliny do sypialni, bo dla funkcjonowania mózgu, dobry odpoczynek i sen jest przecież kluczowy - tłumaczy Niedzielska.

Dodatkową zaletą kwiatów jest ich wpływ na nasze samopoczucie.

Świetnie sobie radzą z naszym stresem - mówi Katarzyna Niedzielska. A naszym seniorom, kiedy bywają smutni, wystarczy postawić w domu na parapecie kilka fiołków afrykańskich. One fantastycznie radzą sobie ze smutkami i depresją, osobiście przetestowałam - puentuje.

Nie wszystkie rośliny wymagają fachowej opieki. Są też takie, które będą rosnąć także u osób bez szczególnej wiedzy, wiele wybaczą i będą odporne nawet na nieudolne zabiegi pielęgnacyjne.

Zabić kwiat wcale nie jest tak łatwo - śmieje się pani Kasia. Mam taką swoją teorię, że każdy kwiatek ma trzy życia: raz można go przelać, raz można go przesuszyć i i raz można go przechłodzić albo przegrzać. Czwartego razu już nie wytrzyma - dodaje.

Są rośliny bardziej odporne na zapominani, albo wręcz wdzięczne za brak pamięci. To na przykład popularny, szczególnie w biurach, zamiokulkas. Storczyki też nie są szczególnie trudne w uprawie, o ile nadmiernie się nimi nie zajmujemy.

Podobnie lasy w słoiku, to takie troszkę wyzwanie, bo trzeba sobie narzucić samokontrolę i ich nie przelewać - mówi florystka. Czasami ciężko komuś wytłumaczyć, że wystarczy podlać raz na 5-6 tygodni, a taki las zamknięty całkowicie wcale nie wymaga podlewania. Rośliny doskonale sobie same poradzą - podkreśla.

Przy podlewaniu trzeba pamiętać, żeby nie używać wody prosto z kranu. Jest twarda, zimna, zawiera chlor. Woda powinna być odstana, najlepiej zostawić ją dzień, dwa dni wcześniej.

Są osoby, którym kwiaty wyjątkowo pięknie rosną. Czy rzeczywiście jest coś takiego, jak dobra ręka do roślin?

Zdecydowanie! Są osoby, którym roślina wyrośnie z liścia - potwierdza Katarzyna Niedzielska. My się na przykład nie lubimy z paprociami. Myślę, że mój skład biochemiczny im nie odpowiada, za to uwielbiam się ze storczykami i zamiokulkasami. Pewnie dlatego, że o nich zapominam - przyznaje.

Rośliny w domu stawiamy przede wszystkim ze względu na ich dekoracyjność. Niektórzy decydują się na tworzenie tzw. dżungli, ustawiając całe kolekcje ozdobnych kwiatów. Często uzupełnieniem takich stylizacji są rośliny umieszczone w sznurkowych kwietnikach albo w wieszanych na ścianach makramach.

Moja babcia Anielcia zawsze mi mówiła, że żeby uspokoić nerwy, trzeba iść na pole i włożyć na parę minut ręce do ziemi - mówi Katarzyna Niedzielska. Ale chyba wystarczy po prostu popracować z kwiatami. To gwarantuje radość, satysfakcję i poprawia nasze zdrowie - dodaje.

Opracowanie: