Mimo zamachu w Jerozolimie, Izrael wycofał w nocy swoje wojska z palestyńskiego miasta Kalkilia na Zachodnim Brzegu Jordanu. Jednocześnie potwierdzono, że podobna operacja przeprowadzona zostanie w odniesieniu do wszystkich terenów, które Izraelczycy zajęli po zamachu na ministra turystyki Izraela Rehawama Zeewiego, niecałe dwa tygodnie temu.
Izraelskie oddziały wyszły po północy z Kalkilii, zacieśniając jednak pierścień blokady wokół tego miasta w obawie przed atakami terrorystycznymi. Z tego samego powodu premier Ariel Szaron odwołał planowaną na 11 listopada wizytę w Stanach Zjednoczonych. Wczoraj, w wyniku ostrzelania autobusu w Jerozolimie zginęła 16-letnia dziewczyna i 14-letni chłopiec. 52 osoby zostały ranne, w tym dwie ciężko. Od kul żandarmów zginął też zamachowiec, którym okazał się 24-letni Palestyńczyk, członek terrorystycznego ugrupowania Islamski Dżihad. Władze Autonomii potępiły sprawców zamachu, jednak ich zdaniem był to odwet za zabicie kilku bojówkarzy palestyńskich.
Kalkilia jest kolejną - po Betlejem i Beit Dżala - palestyńską miejscowością, z której wycofano armię izraelską. Izraelczycy w październiku, po zamachu na skrajnie prawicowego izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego, wprowadzili wojska na teren co najmniej sześciu miast pozostających pod palestyńskim zarządem autonomicznym. Jeszcze wczoraj rano premier Ariel Szaron ostrzegł, że chociaż Izrael nie zamierza na stałe utrzymywać wojsk na ziemiach zarządzanych przez władze palestyńskie, wycofanie armii będzie w poważnym stopniu zależeć od stanowiska władz w Gazie. "Nie mamy zamiaru zostawać na obszarach palestyńskich, jednak to zależy od sytuacji. Stoimy w obliczu strasznego terroru" - powiedział Szaron.
foto RMF
09:25