Po 150 latach od powstania, z Chodzieży w Wielkopolsce znika ostatni z trzech działających niegdyś zakładów, legendarnej już fabryki porcelany. „Iwona”, „Wenus” i „Miłość Wenecka” to nazwy zestawów porcelanowych, które od pokoleń trafiały na polskie i europejskie stoły. W czerwcu produkcja słynnych filiżanek, talerzy czy salaterek m.in. w kwiatowe wzory - w Chodzieży zakończy się definitywnie.
Dla mieszkańców tej miejscowości to smutny moment. Na ulicach miasta niemal każda napotkana osoba miała, lub nadal ma coś wspólnego z chodzieską fabryką.
Żeby zobaczyć produkcję porcelany z bliska, nie trzeba było być mieszkańcem Chodzieży. Jeden z zakładów produkcyjnych mieścił się przy dworcu kolejowym, na którym zatrzymywał się pociąg relacji Poznań - Kołobrzeg. Okna wagonów znajdowały się wtedy vis a vis okien fabryki. Było przez nie widać gotowe, ale jeszcze niepomalowane wyroby.
Dzbanki, miski, talerze, sosjerki, salaterki, solniczki - wszystko to, co mogło znaleźć się w stołowej zastawie. Dziś po fabryce przy dworcu nie ma już śladu, Budynki zostały zrównane z ziemią. Drugi z zakładów mieścił się w budynku z czerwonej cegły przy ulicy Buszczaka. Kilka lat temu jego pozostałości również zburzono, a na miejscu fabryki utworzono galerię handlową.
O przemysłowej przeszłości tego miejsca przypomina jedynie niewielki fragment budynku, wpisany we współczesną architekturę. Ostatecznie cała produkcja chodzieskiej porcelany przeniosła się do zespołu budynków przy ulicy Kasprzaka, gdzie z trzech tysięcy pracowników - dziś zostało zaledwie 140.
Te wyroby z Chodzieży są niespotykane. To kubeczki w róże, ze złotym obramowaniem, specyficzne dla Chodzieży. To jest tradycja, to jest po prostu Chodzież. Ja jestem stąd, ja się na tej porcelanie wychowałam. Chodzież bez tej porcelany po prostu umiera, bez tej fabryki - mówi nam jedna z mieszkanek Chodzieży spotkana na rynku.
Ja jestem raczej osobą młodą, mam 30 lat, ale też pamiętam te zakłady. Z resztą i tata o nich opowiadał i moja babcia tam pracowała. Porcelaną Chodzież żyła. Teraz pobudowali tam jakieś galerie handlowe, jak zakład zniknie, to już nic w mieście nie zostanie. Bezrobocie wyłącznie, szkoda - dodaje inny z mieszkańców.
Świadomość tego, że likwidacja fabryki może zrodzić też poważne problemy ekonomiczne, mają władze powiatu chodzieskiego. Na dniach wypowiedzenia z pracy ma otrzymać około 140 osób. Po trzech miesiącach od wręczenia dokumentów stracą pracę definitywnie.
Niestety te osoby zasilą szeregi bezrobotnych. Dokładna ich liczba będzie znana w czerwcu, w zależności od tego, ile z tych osób zgłosi się do powiatowego urzędu pracy. Myślę, że to będzie mniej więcej połowa z tej grupy 140 osób. Tak było w przypadku poprzednich zwolnień grupowych w fabryce porcelany. Te osoby na pewno zostaną w pewnym sensie "zaopiekowane" przez urząd - mówi Piotr Mąka ze Starostwa Powiatowego w Chodzieży.
Pracownicy chodzieskiej porcelany w większości zdają sobie sprawę, że od decyzji o likwidacji fabryki nie ma już odwrotu. Mają żal, że legendarna fabryka kończy w taki sposób. Nie chcą mówić o tym oficjalnie, ale mają też żal do działających przy zakładzie związków zawodowych. Zdaniem naszych rozmówców, ich przedstawiciele nie stanęli na wysokości zadania i nawet nie próbowali bronić zakładu przed upadkiem. Żeby chociaż jakąś akcję protestacyjną zrobili, stanęli w naszej obronie, w obronie pracowników, albo chociaż nagłośnili to - wcześniej poszli do was, do mediów. Nic nie zrobili - mówi jedna z pracownic fabryki.
Kiedy przed bramą zakładu czekamy na pracowników zakładu, by porozmawiać z nimi o obecnej sytuacji - przewodnicząca związków unika rozmowy. Wsiada do samochodu i odjeżdża sprzed bramy zakładu. Na pytania decyduje się odpowiedzieć jedynie dwójka z kilkudziesięciu pracowników opuszczających fabrykę. Reszta pędzi do podstawionego autobusu.
Bez pracy już zostanę. Trzy lata mi zabraknie do emerytury, nie wiem jeszcze, co będzie dalej, zobaczymy. - mówi tokarz zatrudniony w fabryce. Ostatni mają pracować do czerwca. Na razie żyjemy dalej, zobaczymy co będzie - dodaje inna z pracownic.
Nie udaje nam się też porozmawiać z dyrekcją chodzieskiej fabryki. W 2013 roku przejęła ją Polska Grupa Porcelanowa, łącząc dwa zakłady w jeden. Działająca od 1852 roku chodzieska fabryka została połączona wówczas z zakładem w Ćmielowie. Powstał wtedy swego rodzaju konsorcjum Polskie Fabryki Porcelany. Zarząd Grupy Porcelanowej wydał specjalne oświadczenie w sprawie likwidacji chodzieskiej fabryki. Czytamy w nim:
"Zdecydowaliśmy o ulokowaniu naszej produkcji w dwóch zakładach - Ćmielowie i Łubianie. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby zachować ciągłość pracy fabryki w Chodzieży, jednak rosnące wyzwania, którym staraliśmy się stawić czoła, nie pozwoliły nam na podjęcie innej decyzji. (...) Centralizacja produkcji w dwóch lokalizacjach czyli Ćmielowie i Łubianie, pozwoli na bardziej optymalne i odpowiednie wykorzystanie naszych zasobów i mocy produkcyjnych".
Pod pismem podpisali się Iwona Kwiecień-Podborska i Zbigniew Andrzejewski, którzy zapewnili też, że tradycja chodzieskich wyrobów będzie trwała nieprzerwanie. Nie sprecyzowali jednak, czy chodzi o kontynuację produkcji legendarnych zastaw stołowych związanych z wielkopolską Chodzieżą.
SPRAWDŹ: Poważny konflikt w kaliskiej straży miejskiej. W tle mobbing i zaległości w wypłatach