Operacja "Szok i przerażenie" wcale nie wywołała spodziewanego efektu wśród Irakijczyków – pisze "International Herald Tribune". Nie udało się odsunąć Saddama Husajna od władzy, irackie dowództwo wciąż zdaje się mieć kontrolę nad armią, nie dochodzi też do masowych dezercji irackich żołnierzy, a intensywne naloty na pozycje wroga nie przyniosły spodziewanych efektów.
Gazeta, analizując porażki poniesione przez siły sprzymierzone w wojnie w Zatoce Perskiej, pisze - powołując się na specjalistę od wojskowości, profesor Robert Pape z Uniwersytetu Chicago - że w ciągu ostatnich kilkunastu lat kilkakrotnie wypróbowano podobną strategię i za każdym razem "ponosiła ona klapę".
Tak było na przykład przy próbie usunięcia libijskiego przywódcy Kadafiego w 1986 roku oraz w roku 1999 podczas próby odsunięcia od władzy prezydenta Serbii, Slobodana Milosevicia.
Niewykluczone jednak - podkreślają eksperci - że operacja "szok i przerażenie" przyniesie spodziewane efekty - tyle że z pewnym opóźnieniem. Ostatecznie - wojna trwa dopiero tydzień.
W ostatnich dniach sojusznicy zaczęli bombardować przede wszystkim pozycje Gwardii Republikańskiej, najwierniejszych i najlepiej wyposażonych oddziałów Saddama. To część strategii, która zakłada maksymalne osłabienie elitarnych jednostek irackich przed frontowym atakiem sił lądowych.
Tak czy inaczej amerykańskie dowództwo nie traci pewności siebie. Gdybym był teraz w Bagdadzie i widział amerykańskie wojska na przedmieściach stolicy, być może nie byłbym zaszokowany, ale z całą pewnością byłbym zaniepokojony - zapewniał przedwczoraj szef amerykańskiego kolegium szefów sztabów, gen. Richard Myers.
Foto: Archiwum RMF
14:50