Nawet, jeśli Hydrobudowa lub PBG nie byłyby w stanie dokończyć budowy autostrad, zastąpią je inne firmy. Tak Generalna Dyrekcja Dróg komentuje wniosek o upadłość dwóch największych koncernów budowlanych. W tej chwili budują trasy A1, A4 i S5 za prawie pięć miliardów złotych.
Mimo ogłoszenia upadłości przez Hydrobudowę i PBG urzędnicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie tracą optymizmu. Zapewne stąd, że na razie prace na budowach autostrad trwają. Opóźnienia zostały nadrobione i nawet jeśli obie firmy zeszłyby z placów budowy, ich partnerzy byliby w stanie je zastąpić. Są bardzo silni współkonsorcjanci. Oni także są ewentualnie zdolnie do tego, by kontynuować tę budowę - mówi Urszula Nelken z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Dopiero gdyby te firmy nie były w stanie same dokończyć inwestycji, Generalna Dyrekcja musiałaby ogłosić przetargi i wybrać nowych wykonawców. To opóźniłoby oddanie dróg o wiele miesięcy. Na razie jednak żadnych przygotowań do takiego czarnego scenariusza w GDDKiA nie ma.
Hydrobudowa Polska i PBG, do której należy spółka, to firmy, które budowały między innymi Stadion Narodowy w Warszawie, stadiony w Gdańsku i Poznaniu oraz odcinki autostrad A1 i A4. Po ich upadku na bruk trafi najprawdopodobniej 7,5 tys. pracowników.
Zarząd spółki, po kilku tygodniach zaprzeczania, przyznał w poniedziałek, że nie jest w stanie płacić podwykonawcom. Spółkę dobiły szybko rosnące koszty materiałów budowlanych i zbyt niskie ceny zapisane w kontraktach. PBG poinformowało w komunikacie prasowym, że powodem złożenia wniosku są problemy finansowe przy realizacji kontraktów drogowych i brak całkowitego rozliczenia robót na kontrakcie dotyczącym budowy Stadionu Narodowego.