Amerykanie zaprzeczają, jakoby w konwoju, zaatakowanym przez żołnierzy USA w zeszłym tygodniu, mógł jechać Saddam Husajn. Wiadomo jednak, że eksperci amerykańscy usiłują ustalić tożsamość ofiar i planują przeprowadzenie testów DNA.

W niedzielę brytyjski "Observer" napisał, że Amerykanie otrzymali informacje wywiadowcze sugerujące, iż w konwoju mógł jechać Saddam Husajn i jego synowie Udaj i Kusaj, albo sami synowie. Dzisiaj przedstawiciele Pentagonu twierdzili jednak, zastrzegając sobie anonimowość, że nie posiadali aż tak konkretnych informacji.

Według nich ktoś z tego konwoju, ścigany przez Amerykanów, usiłował przekroczyć granicę syryjską. Doszło do wymiany ognia między Syryjczykami a Amerykanami. Według CNN kilku Syryjczyków zostało rannych; żołnierze amerykańscy wzięli ich do niewoli i zapewnili opiekę medyczną. Nie wiadomo, czy Syryjczycy nadal znajdują się w rękach Amerykanów.

Według niepotwierdzonych informacji, przekazanych Amerykanom przez jednego z doradców Saddama, iracki dyktator i jego dwaj synowie przeżyli wojnę i uciekli do Syrii, ale zostali zmuszeni do powrotu do Iraku.

Tymczasem, jak pisze "The Washington Post" główny przywódca irackich szyitów ajatollah Ali Sistani domaga się, by Stany Zjednoczone pozwoliły Irakijczykom na samodzielne rządy krajem. Sistani jest uważany przez amerykańskie władze jako główna osoba, która może pomóc w rządzeniu Irakiem. Jego ostatnie słowa to dowód na to, jak wielką niechęć budzi wśród irackich przywódców religijnych amerykańska okupacja.

20:50