Pracownicy Poczty Polskiej, wzorem policjantów, pracowników wymiaru sprawiedliwości i nauczycieli idą na zwolnienia L4. Chcą w ten sposób wywalczyć wyższe płace. Protest rozszerza się z dnia na dzień, obejmuje już co najmniej kilkanaście miast.

Protest to oddolna inicjatywa pracowników poczty, którzy organizują się w mediach społecznościowych. Sygnały o zwolnieniach lekarskich płyną m.in. z Wrocławia, Częstochowy, Opola i Wadowic. W sumie chodzi o kilkanaście miast. Związki zawodowe działające w ramach Poczty Polskiej przyznają, że z wielu miejscach pracownicy rzeczywiście nagle "zachorowali", choć jak podkreślają - nie brali udziału w organizacji protestu. Zamierzają jednak negocjować z pracodawcą w sprawie wyższych pensji.

Rozmowy mają odbyć się w czwartek. Związki pracują cały czas nad oficjalną listą postulatów. Mówi się o 1000 złotych podwyżki dla pracowników Poczty Polskiej - tego żądają ci, którzy masowo biorą zwolnienia lekarskie.

Protest będzie się rozszerzał

Wiele wskazuje na to, że protest będzie się rozszerzał - pracownicy poczty biorąc zwolnienia lekarskie wskazują na przemęczenie pracą. Według nieoficjalnych informacji na L4 ma być przede wszystkim wielu listonoszy, co może oznaczać problemy i opóźnienia w dostarczaniu przesyłek.

W przesłanym do RMF FM oświadczeniu Poczta Polska informuje, że urząd działa płynnie i bez zakłóceń, a wszystkie usługi realizowane są w zwyczajnym trybie: "Odsetek pracowników przebywających na zwolnieniu lekarskim jest standardowy dla sezonu zimowego i nie przekracza poziomu, którego nie bylibyśmy w stanie uzupełnić rezerwami" - pisze dalej biuro prasowe Poczty.

Władze Poczty Polskiej podkreślają również, że pierwsze systemowe podwyżki rozpoczęły się w 2016 roku, a ubiegłoroczna - lipcowa - była już szóstą z kolei. Łącznie od tego czasu pensje miały wzrosnąć o 700 złotych, a wraz z premiami o ok 1200 złotych. Podwyżki, w miarę możliwości mają być wprowadzane także w 2019 roku.   

 

Opracowanie: