Aktywiści Greenpeace usłyszeli zarzuty za wdarcie się do warszawskiej siedziby Polskiej Grupy Energetycznej. Obywatelom Polski, Niemiec i Czech grozi teraz grzywna, ograniczenie albo pobawienie wolności do roku. Ekolodzy domagali się wstrzymania budowy nowych elektrowni, które zanieczyszczają środowisko.
Nad wejściem do siedziby PGE działacze Greenpeace umieścili podwieszony na dwóch balonach z helem wielki transparent z napisem: "Spalając węgiel w ciągu roku zabiliśmy blisko 2000 osób. Przepraszamy".
Wewnątrz budynku zabarykadowało się natomiast pięć osób. Zajęły gabinet prezesa Krzysztofa Kiliana i domagały się rozmowy z zarządem. Jesteśmy tutaj, żeby pokazać, że spółka PGE powinna w pierwszej kolejności zrezygnować z budowy nowych elektrowni węglowych, które szkodziłyby środowisku - mówił reporterowi RMF FM Krzysztofowi Berendzie Iwo Łoś z Greenpeace'u.
Policja wezwała ekologów do opuszczenia budynku, a ci posłuchali, bo spółka odmówiła rozmów.