Kartony w oknach zamiast szyb, odrapane ściany i brak instalacji - tak wyglądają niektóre komunalne mieszkania w Sieminowicach Śląskich przekazane dziś potrzebującym. Pani Ewa i pan Mariusz na własne M czekali cztery lata. W kolejce po lokale z "odrzutu" ustawili się już wczoraj po południu.
Kilkadziesiąt osób, którym przysługują lokale komunalne, od wczoraj koczowało przed urzędem miasta w Siemianowicach Śląskich. Spędziłem w kolejce około 14 godzin. Albo więcej - mówił naszej dziennikarce jeden z oczekujących. Klucz do mieszkania otrzymał rano, po godzinie ósmej. W sumie miasto przygotowało 40 lokali z tzw. odrzutu. To takie lokale, na które nikt w ciągu ostatnich trzech miesięcy się nie zdecydował.
Czekający na przydział nie ukrywali, że obawiają się tego, co zastaną na miejscu. Może się nie przerażę, bo tam może być naprawdę fatalna sytuacja. Przeważnie stan tych mieszkań określa się - do kapitalnego remontu - przyznaje. Trzeba wymienić instalacje albo zrobić od nowa, bo została rozkradziona - dodaje.
Nasza reporterka wybrała się wraz panią Ewą i panem Mariuszem do przydzielonego im mieszkania. W kolejce po nie para czekała aż cztery lata. Jak się okazało mieli naprawdę dużo szczęścia. Przyznany lokal wyglądał przyzwoicie: Mieszkania komunalnego w tak dobrym stanie jeszcze nie widzieliśmy. Inne były w dużo gorszym: zapylone, zalane i bez stropów - opowiadał pan Mariusz. Po remoncie będzie mógł się wraz z rodziną wprowadzić się do 38-metrowego mieszkania.
W katastrofalnym stanie był za to lokal tuż obok tego przyznanego pani Ewie i panu Mariuszowi. To, co zobaczyła nasza dziennikarka, było przerażające. Istna rudera po pożarze. Zamiast szyb w oknach - kartony, odrapane, pokryte grzybem ściany, wyrwane kontakty, brak instalacji. Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś mógłby tam być dom... Sami się przekonajcie: