W wyścigu do Parlamentu Europejskiego Polsce przypadną 54 mandaty. Deputowanych wybierzemy 13 czerwca przyszłego roku. Ale jak? Jeden, siedem, czy trzynaście okręgów wyborczych? Według jakiej metody liczyć głosy? Oto przegląd propozycji składanych przez różne formacje.
Rząd, wspierany przez SLD-owskie parlamentarne zaplecze, chce by polska podzielona została na 13 okręgów, ale o tym ilu i jakich wybrano by z nich europosłów, zdecydować miałyby wyniki w skali całego kraju.
Ta skomplikowana ordynacja czerpie ze wzorów niemieckiech i ma być ponoć najbardziej sprawiedliwa. Według SLD jest to metoda najbardziej proporcjonalna, gwarantująca w największym stopniu tę zasadę proporcjonalności.
Ale w ramach tej rzekomej proporcjonalności SLD chce, by głosy liczono taką metodą, która faworyzuje duże ugrupowania, czyli właśnie m.in. partię Millera.
Dlatego nie można się dziwić, że pomysł ten nie podoba się innym ugrupowaniom. PSL, PiS i Samoobrona domagają się liczenia promującego średniaków i stworzenia z Polski jednego okręgu. Nam zależy na tym, by uniknąć dominacji egoizmów regionalnych - przekonuje Kazimierz Ujazdowski.
Na regionalizmy chciałaby z kolei postawić Platforma Obywatelska. Jej projekt dzieli kraj na 7 okręgów i jest – jak przekonują działacze partii – nie tylko antidotum na centralistyczne, ale i promiejskie zapędy pozostałych ugrupowań. Projekt SLD, a także hipotetyczne założenia PiS-u są tak naprawdę drogą do pełnej „warszawizacji” reprezentacji Polski w Parlamencie Europejskim - mówi Jan Rokita.
Projekty PO i rządu trafią do sejmowej komisji, gdzie „ucierać” będzie się europarlamentarna ordynacja. „Ucierać” może się jeszcze miesiącami, bo wybory odbędą się 13 czerwca 2004 roku.
Mandatu parlamentarzysty europejskiego nie będzie wolno łączyć z mandatem posła i senatora, ze stanowiskiem ministra i sekretarza stanu, a także z wszystkimi funkcjami, których obecnie nie wolno łączyć z mandatem do polskiego parlamentu na przykład zasiadaniem w samorządzie.
08:55