Ropa i gaz samoistnie wyciekły z ziemi w sobotę koło Sękowej koło Gorlic (Małopolskie). Straż pożarna pracująca na miejscu zapewnia, że sytuacja jest opanowana, a mieszanina nikomu nie zagraża.
W Sękowej są zastępy straży pożarnej oraz specjaliści od górnictwa i gazownictwa, pozostaną tu całą noc, ponieważ substancja wciąż wycieka spod ziemi.
Skala zjawiska jest nieduża, ale widoczna - powiedział PAP brygadier Jacek Krawiec z PSP w Krakowie. Jak wyjaśnił, do wytrysku substancji doszło za dnia, służby górnicze i gazownicze po przybyciu na miejsce podpaliły mieszaninę, aby nie zalegała w niszach terenu i żeby nie dopuść do eksplozji. Brygadier przyznał, że z ziemi wyciekła "surówka ropy".
Substancja, która wyciekła za dnia, rozlała się na szerokość ok. 30 m kw. Teraz w Sękowej da się zauważyć wysoki na ok. 10 m, szeroki na ok. 2 m ogień - efekt podpalenia mieszaniny w celu nie dopuszczenia do eksplozji.
W wyniku erupcji nikt nie ucierpiał, najbliższy budynek mieszkalny znajduje się ok. 100 m od miejsca emisji. Straż zapewnia, że w związku z emisją substancji nie ma żadnego zagrożenia.
Brygadier Dariusz Surmacz z gorlickiej straży pożarnej wyjaśnił, że przygotowywany jest dół, do którego substancja zostanie zebrana, a później zutylizowana. Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa wyciek - kilka godzin czy kilka tygodni. Eksperci z Ratowniczej Stacji Górnictwa Otworowego z Krakowa określą kierunek dalszych działań w związku z erupcją.
Do wycieku doszło w miejscu, które przed wojną było eksploatowane jako pole naftowe.