"Mogę zdecydowanie zapewnić, że rzetelnie i dokładnie sprawdzamy wszystkie prezenty, jakie zamierzamy wręczać nie tylko naszym kolegom zza granicy, ale i u nas w kraju, bo oczywiście najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo. Szczególnie jeśli chodzi o prezenty związane z bronią czy amunicją. W tym wypadku jestem absolutnie pewien, że ten prezent był bezpieczny. Mamy wszelkie dokumenty, które mogą to potwierdzić" - powiedział dziennikarzom RMF FM gen. Ihor Kłymenko, szef ukraińskiej policji, w związku z eksplozją granatnika w KGP i zranieniem szefa polskiej policji gen. Jarosława Szymczyka.
Panie generale, czy to jest w ogóle możliwe, że szef polskiej policji generał Jarosław Szymczyk otrzymał od pana taki prezent jak granatnik?
Nazwijmy rzecz po imieniu. Z granatnika w naszym prezencie pozostał tylko korpus. Podkreślam - korpus, który był dokładnie sprawdzony przez specjalistów i przerobiony na kolumnę muzyczną, głośnik. To taka symboliczna pamiątka. W moim gabinecie podczas spotkania z panem generałem Szymczykiem, włączaliśmy go i słuchaliśmy muzyki. To trwało jakieś 20 sekund. Przekonaliśmy się, że głośnik działa, czyli delegacja widziała na własne oczy, że to nie jest żadna broń, a głośnik do słuchania muzyki. Jakiekolwiek mechanizmy, które były na tym korpusie i które miały bojowe zastosowanie - zostały zdemontowane i zniszczone. Mogę zdecydowanie zapewnić, że rzetelnie i dokładnie sprawdzamy wszystkie prezenty, jakie zamierzamy wręczać nie tylko naszym kolegom zza granicy, ale i u nas w kraju, bo oczywiście najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo. Szczególnie jeśli chodzi o prezenty związane z bronią czy amunicją. W tym wypadku jestem absolutnie pewien, że ten prezent był bezpieczny. Mamy wszelkie dokumenty, które mogą to potwierdzić.
A czy wie pan, jaki prezent polskiemu komendantowi przekazał szef ukraińskiej Służby ds. Nadzwyczajnych, generał Bodnar? Był Pan tego świadkiem?
Nie, w moim gabinecie spotkaliśmy się z polską delegacją, to ja osobiście wręczałem ten prezent. Jeszcze raz podkreślę - dokładnie go obejrzeliśmy i słuchaliśmy z niego muzyki. Ważył około kilograma, z prawej i lewej strony miał zamontowane głośniki, a po tym jak pan Szymczyk był u mnie w gabinecie - nasze spotkanie trwało godzinę dwadzieścia, może półtorej godziny - spotkał się też z przedstawicielami Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzywczajnych.
Czy korpus granatnika przerobiony na głośnik to był jedyny prezent od pana, czy jeszcze coś wręczał pan polskiemu komendantowi?
Nie, podarowałem wyłącznie tę pamiątkę.
Panie generale, a czy po incydencie w KGP kontaktował się pan z generałem Szymczykiem? Rozmawialiście?
Kiedy się o tym dowiedziałem, późno wieczorem w środę, mnie ten wypadek po prostu zszokował. Z panem Szymczykiem wcześniej już kilka razy się spotykaliśmy - w Ukrainie oraz na szczycie Europolu, mieliśmy bardzo dobre i przyjazne relacje. Oczywiście na drugi dzień napisałem do pana Szymczyka, zmartwiłem się o jego zdrowie, wyraziłem niepokój tą sytuacją i życzyłem mu jak najszybszego powrotu do pełni formy. Podkreślam, że przedtem też rozmawialiśmy nieraz o różnych wspólnych projektach, nieraz powtarzaliśmy sobie, że nasze kraje to najbliżsi sąsiedzi i najbliżsi partnerzy. Bliższej współpracy dziś nie mamy z nikim innym. Nasze rozmowy zawsze były ciepłe i pełne wzajemnego szacunku. Bardzo ceniłem nasze służbowe i towarzyskie relacje.
Jak pan zareagował na oświadczenie polskiego ministra spraw wewnętrznych i administracji, że w gabinecie komendanta Szymczyka eksplodował prezent od szefów ukraińskich służb, który przywiózł z ostatniej wizyty w Ukrainie?
To był dla mnie szok, ponieważ osobiście kontroluję wszystkie prezenty, które przygotowujemy i wręczamy przyjeżdżającym do nas delegacjom. Dla mnie to był szok, całą noc zamartwiałem się tą sytuacją. Rano, kiedy otrzymałem pierwszą informację, że ze zdrowiem generała Szymczyka jest w porządku, trochę się uspokoiłem. Zacząłem się wtedy zastanawiać nad tym co mogło się stać, bo nie było jeszcze informacji, co wybuchło, w jaki sposób do tego doszło, a dodatkowo pierwsze doniesienia mówiły o poważnych obrażeniach komendanta. Powtórzę, bardzo się martwiłem o jego zdrowie. Następnie pojawiła się informacja, że ma jednak lekkie rany - to mnie uspokoiło. Odbyłem rozmowę z ministrem spraw wewnętrznych. On spytał mnie o ten prezent, jak go przygotowywaliśmy, jak go sprawdzaliśmy. Dodam, że ten prezent, do przyjazdu Jarosława Szymczyka znajdował się w moim gabinecie. Nikt go nie dotykał, bo był sprawdzony przez naszych ekspertów. Jako szef policji, oficer, generał, nie mógłbym dopuścić do przekazania prezentu, który powodowałby zagrożenie dla kogokolwiek, kto by go otrzymał.
Mamy informację, że po tym incydencie zawieszony w czynnościach został wiceszef Służby do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych Dmytro Bondar. Do tego wszczęto śledztwo w sprawie okoliczności wybuchu. Co dzieje się w tym postępowaniu?
Mogę potwierdzić, że postępowanie karne zostało wszczęte. Jeśli chodzi o działania MSW i jego śledztwo, a także jeśli chodzi o to, co dzieje się w Służbie do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych - to nie są kompetencje policji. Zapewniam jednak, że jako policja, jej organy śledcze zrobimy wszystko, by wyjaśnić wszystko, co się wydarzyło i z tym prezentem, a także z jego transportem przez terytorium Ukrainy. Jednak na dziś mogę jedynie potwierdzić, że postępowanie karne się rozpoczęło.
A jak pan osobiście uważa, jako bardzo doświadczony funkcjonariusz, co się wydarzyło, jak mogło dojść do tego incydentu?
Jestem oficjalnym przedstawicielem organów ukraińskich władz. Od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli coś takiego znalazło się w rękach naszych kolegów, to tragiczna pomyłka, tragiczne nieporozumienie, jakie oczywiście nie powinno się wydarzyć. Tyle mogę wam powiedzieć. To rzeczywiście zszokowało nie tylko Polaków, ale także Ukraińców. To zszokowało i polską, i ukraińską policję. Myślę, że śledztwo da wyczerpującą odpowiedź na pytanie, co się wydarzyło i w jaki sposób ten przedmiot, czy ta broń lub część broni, jeśli to rzeczywiście była broń, dostała się w ręce generała, a potem eksplodowała i mogła doprowadzić do straszliwych następstw.