W Sękowej koło Gorlic w Małopolsce od soboty płonie gaz, który samoistnie zaczął wydobywać się spod ziemi w miejscu, gdzie kiedyś był odwiert. Zabezpieczaniem miejsca erupcji do tej pory zajmowało się niemal 150 strażaków i kilkudziesięciu ratowników górniczych.
Na miejscu erupcji są dwa zastępy strażaków i kilku ratowników górniczych. Zabezpieczyli teren wielkości około dwóch hektarów i pilnują, by nikt nie zbliżał się do płonącego gejzeru. Do tej pory zebrali około 88 tysięcy litrów mieszaniny wody z ropą.
Substancja jest zbierana w specjalnych zbiornikach, a następnie w beczkach przewożona do zakładu, gdzie następuje jej dalsza obróbka.
Dziś na miejscu maja zebrać się specjaliści z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, którzy podejmą decyzję, jak opanować ten samoistny wypływ gazu.
Do nieoczekiwanego wyrzutu gazu oraz wody ze śladowymi ilościami ropy doszło na prywatnej łące. Eksperci celem kontroli i eliminacji zagrożenia podpalili wydobywający się gaz i ropę. W pierwszy dzień słup ognia sięgał 10 m, w kolejne dni malał, ale był widoczny.
W Sękowej do wycieku doszło w miejscu, które przed wojną było eksploatowane jako pole naftowe. Substancje wydostały się na zewnątrz poprzez zlikwidowany w 1995 r. odwiert ropy naftowej Franciszek 1. Odwiert ten powstał pod koniec XIX w.
Ziemia gorlicka od wieków znana była ze złóż ropy naftowej. Pierwsze wzmianki o występowaniu "oleju skalnego" w tej części Polski pochodzą z czasów średniowiecznych. Intensywne poszukiwania ropy rozpoczęły się w XIX wieku. Kres gorlickiemu zagłębiu przyniósł wybuch I wojny światowej. Powszechnie wiadomo, że tutejsze złoża zostały już w znacznym stopniu wyeksploatowane.