Prokuratura będzie wyjaśniała okoliczności śmiertelnego wypadku, do którego doszło w miejscowości Zaskale w Małopolsce. Kobieta, która zdawała egzamin na prawo jazdy, wjechała na torowisko i zginęła potrącona przez pociąg. Egzaminatorowi, który był z nią w aucie, udało się uciec. Z jego zeznań wynikało, że w samochodzie zgasł silniki i mimo kilkakrotnych prób nie dało się go uruchomić.
Przypomnijmy, że wstępnych ustaleń policji wynika, że podczas egzaminu na prawo jazdy samochód wjechał na niestrzeżony przejazd kolejowy. Nagle, w czasie przejazdu przez torowisko w aucie zgasł silnik.
Niestety, tylko egzaminatorowi udało się wyskoczyć z samochodu zanim nadjechał pociąg. Zapewne właśnie to uratowało mu życie, bo skład uderzył z jego strony - dowiedział się reporter RMF FM.
18-letnia kursantka została w pojeździe. Po wypadku trafiła do szpitala. Lekarzom nie udało się jednak uratować jej życia.
Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów, ale śledztwo na charakter rozwojowy.
Zabezpieczono monitoringi obejmujące miejsce przejazdu kolejowego, zabezpieczono rejestrator z samochodu egzaminacyjnego oraz z pociągu - przyznała prokurator Justyna Rataj Mykietyn.
Jak dodała, przesłuchano już maszynistów z pociągu, kierownika pociągu oraz egzaminatora. Ostatni z nich z uwagi na jego stan psychiczny prawdopodobnie zostanie ponownie przesłuchany. Mężczyzna doznał ciężkiego szoku. Z jego zeznań wynikało, że w samochodzie zgasł silniki i mimo kilkakrotnych prób nie dało się go uruchomić. Prokuratura nie podaje bliższych informacji na temat tego przesłuchania.
Zdaniem śledczych sprawa jest skomplikowana, ponieważ wymaga oceny, kto i w jakim zakresie przyczynił się do wypadku. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym kodeks karny przewiduje od 2 do 12 lat więzienia.
(nm)