System ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - poinformowała prokuratura w Częstochowie. Przed postawieniem zarzutu dyżurnemu prokuratura poznała stan techniczny zwrotnicy.

Opublikowane ostatnio przez media informacje o stanie technicznym urządzeń na posterunkach Starzyny i Sprowa znane były prokuraturze od wstępnego etapu śledztwa - oświadczył podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury.

Postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny poprzedzone było zapoznaniem się ze stanem technicznym zwrotnicy na tym posterunku. Zwrotnica posiada dwa mechanizmy uruchamiania - automatyczny i ręczny. System ręczny był sprawny, ale nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - powiedział Ozimek.

Zaznaczył zarazem, że awaria sygnalizacji posterunku Sprowa nie ma wpływu na postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny. Mężczyzna ma usłyszeć zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Z informacji przekazanych TVN24 wynika, że kilka minut przed katastrofą na posterunkach Starzyny i Sprowa pojawiły się usterki. W Starzynie awarii miała ulec jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa Wschodnia-Kraków Główny na inny tor. W Sprowie miał wygasnąć semafor wyjazdowy, w wyniku czego podano tzw. sygnał zastępczy. Według telewizji z zapisów w kolejowych dokumentach wynika także, że dyżurny ruchu ze Starzyn powinien wiedzieć, że jedna ze zwrotnic nie działa.

Dokumenty, o którym mowa, to księga wypadków i incydentów kolejowych dla IZ Kielce, linii nr 64 między 30 listopada 2011 roku a 3 marca 2012 roku na odcinku Kozłów-Starzyny.